Udało nam się wyjechać na weekend, od dawna już nie wyjeżdżaliśmy razem. Wyjazd był zajebisty!!! Dzięki casicy spełniło mi się moje marzenie z dzieciństwa - byłam na wykopaliskach, dotykałam skorupek, krzemieni... Ach ach
Młody opóźnił nam trochę wyjazd, bo w sobotę rano miał cukier w normie i nie mógł dostać insuliny

Po południu, przed wyjściem, zmierzyliśmy znowu i też był w normie. W niedzielę wieczorem - w normie, dziś rano w normie. Nadzieja kiełkuje.
Dzikusek ze śmietnika jescze jest u genowefy, trafia do kuwety i syczy na ludzi. Dziś po południu wraca do nas. Na facebooku kilka osób się zainteresowało (wiadomo, długowłosy kociak, "mainecoon-owaty"

), zobaczymy co s tego wyjdzie. Po raz kolejny przekonałam się, ze ludzie nie umieją czytać albo przyswajać przeczytanych informacji - ciągle pisałam, ze mały jest dziki, a i tak nie docierało, pisałam o naszym wyjeździe, a po powrocie przeczytałam jak się kilka osób gorączkuje, że nie odpowiadam na ich wpisy
