Z dzieckiem to była niesamowita historia. Jakieś 4 lata temu(nie miałam jeszcze wtedy kotów). Upalna noc. Zegar na wieży koscioła właśnie wybijał północ, gdy usłyszałam płacz dziecka na korytarzu. Najpierw pomyślałam, ze może sąsiedzi wracają do domu i zmęczone dziecko popłakuje. Ale jak płacz sie powtórzył spojrzałam przez judasza i zobaczyłam ciemność. To już mnie zaniepokoiło, więc otwarłam drzwi. Na wycieraczce stała bosa i w samych majteczkach, śliczna ,maleńka dziewczynka. Zapytałam skad sie tu wizieła, a ona na to. że nie wie...No to zabrałam ją do domu. Pokazałam króliczki. Podczas, gdy mala głaskała uszatki, ja założyłam sukienkę i klapki. Wziełam dziecko na ręce i poszłyśmy szukac jej domu. Bałam sie, ze mała przyszła z ktoregoś z sąsiednich domów, gdzie mieszka różnego rodzaju "folklor miejski" i bałam sie ,co w takim miejscu mogę zastać. Na szczęście okazało się, że piętro niżej są uchylone drzwi. Weszłam do mieszkania, wtedy mała ozywiła sie i pokazała gdzie łóżeczko. Powiem Wam, że nie wiedziałam co mam zrobić..... dookoła spali obcy ludzie..... budzić ich czy nie .....a jak się sam ktoś obudzi ???? Jak sie wytłumacze, co robie w cudzym mieszkaniu w środku nocy??? Połozyłam małą do łożeczka, na czworakach poszukłam misia, ktory spadł na podłogę. Przykazałam dziecku, żeby już nie wychodzilo. Zamknełam drzwi i poszłam do domu.
Rano zapukalam do sąsiadów i poprosiłam o rozmowę mamę dziecka. Pytam : Czy pani wie że pani dziecko było u mnie dzisiaj w nocy ?
a kobieta : Ma pani króliki ???
Koniec końcow dogadałyśmy się. Mala rano opowiadała, ze w nocy głaskała kroliczki. Matka myślala, ze jej sie to sniło. Okazało się, że mała jest lunatyczką. Rodzice muszą bardzo na nią uważać, bo już się zdarzyło że w nocy wlazła na otwarte okno. Niestety poprzedniej nocy byli bardzo zmęczeni i nikt nie słyszał jak mała wyszła z łóżeczka. Musiała łazić po klatce schodowej, aż bosą stópka nadepneła na moja "kolczasta" wycieraczkę i to ją obudzilo.
Historia jest całkowicie autentyczna. Ze strachem myśle co by było gdyby mała nie poszła na górę a w dół i wyszła na ulicę

mieszkamy przy ruchliwym skrzyżowaniu gdzie co rusz gnają karetki na sygnałach do trzech pobliskich szpitali . Ze już nie wspomnę kogo mogłaby spotkać
