Jakoś tak strasznie pusto.. Pozostałe koty wiedzą co się stało, pocieszaja nas jak tylko potrafią. Dwa chłopaki (Felix i Leoś) śpią u mnie na łóżku, a dziewczynki (Stefcia i Mysia) u rodziców. Czasem dołącza też Bielasia. Mruczek też zrobił się bardziej pieszczoszyński.
Brakuje mi w domu gonitw, fruwających dywaników, porozrzucanych chrupków, tupotu malutkich łapeczek. Jest tak dziwnie. Zawsze miałam (od momentu przeprowadzki na ursynów) jakieś maleństwa w domu. Teraz nawet nie mogę żadnego przygarnąć. Cieszę się, ze w okolicy kotki są już raczej wysterylizowane wszystkie, a napewno większość, bo gdyby pojawiły się maluchy... tak bardzo bym chciała aby wróciły moje paskudki śliczne
