Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina cz. 2 - do zamknięcia

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie cze 05, 2016 18:26 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

Lubię prasować. Ale chyba jednak nie przy dzisiejszym "mroziku"

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie cze 05, 2016 19:51 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

Za zdrówko :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:
:1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu:

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

Post » Nie cze 05, 2016 19:56 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

Ja zabrałam się za prasowanie... Skonczylo sie na poparzonych palcach...

Co jeszcze pójdzie nie tak???!!
Załoga: Pixie, Nitka, Coco i Ćiorny oraz Dixie[*]
Kot Pixior i burasy zapraszają: https://www.facebook.com/PixieKotZCharakterem
Zbiórka hiltonka: https://pomagam.pl/hilton

PixieDixie

Avatar użytkownika
 
Posty: 9832
Od: Czw kwi 23, 2015 7:40
Lokalizacja: TG

Post » Nie cze 05, 2016 22:23 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

O rany, a ja się położyłam na krótką drzemkę regeneracyjną, własnie się obudziłam, po czterech godzinach 8O :oops:
I tyle z prasowania, będzie na jutro :roll:

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Pon cze 06, 2016 6:18 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

Przynajmniej nie masz palców poparzonych :)))
Załoga: Pixie, Nitka, Coco i Ćiorny oraz Dixie[*]
Kot Pixior i burasy zapraszają: https://www.facebook.com/PixieKotZCharakterem
Zbiórka hiltonka: https://pomagam.pl/hilton

PixieDixie

Avatar użytkownika
 
Posty: 9832
Od: Czw kwi 23, 2015 7:40
Lokalizacja: TG

Post » Pon cze 06, 2016 9:25 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

KatS pisze:O rany, a ja się położyłam na krótką drzemkę regeneracyjną, własnie się obudziłam, po czterech godzinach 8O :oops:
I tyle z prasowania, będzie na jutro :roll:


Jak coś robić to porządnie? :mrgreen:

Stelli szkoda bardzo :( ale tak na prawdę, w przeciwieństwie do tego co się wydaje, jest jeszcze u Was bardzo krótko (jak na taką wrażliwą psychike). Nie miała okazji być przyzwyczajana do różnych sytuacji i poukładać sobie w główce, co one oznaczają, co się będzie dziać dalej. Na razie żyła sobie całkiem spokojnie, a tu nagle taka akcja, tyle nerwów, ganiania, upychania na siłę do pudła i wywożenie gdzieś, gdzie wcale nie jest przyjemnie. I co ma biedny kot sobie myśleć? Nie wie, że to dla Jej dobra i nie wie, że teraz życie wróci do normalnego trybu, że od weterynarza się wraca i zapomina o przykrościach jakie tam robili. Dojdzie do siebie :) Oby tylko kolejne razy odbywały się mniej "drastycznie" :ok:

Aia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17108
Od: Pon lut 19, 2007 18:08
Lokalizacja: NDM

Post » Pon cze 06, 2016 11:45 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

PixieDixie pisze:Przynajmniej nie masz palców poparzonych :)))

Co za pozytywne podejscie ;)

Aia pisze:Stelli szkoda bardzo :( ale tak na prawdę, w przeciwieństwie do tego co się wydaje, jest jeszcze u Was bardzo krótko (jak na taką wrażliwą psychike). Nie miała okazji być przyzwyczajana do różnych sytuacji i poukładać sobie w główce, co one oznaczają, co się będzie dziać dalej. Na razie żyła sobie całkiem spokojnie, a tu nagle taka akcja, tyle nerwów, ganiania, upychania na siłę do pudła i wywożenie gdzieś, gdzie wcale nie jest przyjemnie. I co ma biedny kot sobie myśleć? Nie wie, że to dla Jej dobra i nie wie, że teraz życie wróci do normalnego trybu, że od weterynarza się wraca i zapomina o przykrościach jakie tam robili. Dojdzie do siebie :) Oby tylko kolejne razy odbywały się mniej "drastycznie" :ok:

Dzięki Aiu za słowa otuchy :201494
Mam wyrzuty sumienia, że własnie było tak drastycznie, łapanie, bieganie, wpychanie na siłę. Gdybym przewidziała, że tak zareaguje, zrobiłabym wszystko, żeby było inaczej. Poprzednie wizyty były bezproblemowe jesli chodzi o wchodzenie do transportera, albo sama wchodziła i potem nie uciekała, albo TŻ ją zwabił smaczkiem też bez sensacji. A tym razem musiała sobie zapamiętać poprzednią wizytę i akcję z podawaniem tabletki odrobaczającej, gdzie naprawdę dała czadu u wetki. A może też cos jej zostało w głowie po sterylce Ciri, bo obwąchiwała wtedy transporter z ogromnym niesmakiem...? Teraz też weszła sama, spokojnie, a potem nagle wyskoczyła jak oparzona, trafiając na ręce TŻa, gdzie dokonała spustoszeń i się zaczęło...

Dzisiaj Stella nadal podejrzliwa i czujna. Z kolei Ciri rano jeszcze trochę biegunkowato się załatwiała, myslę, że to surowe mięso mogło tak zadziałać, bo ostatnio parę razy skusiła się na odrobinkę, a wczoraj zjadła trochę więcej surowego niż gotowanego. Rano któras do tego miała cofkę, taką konkretną - własnie robię pranie dywaników, bo jeden chodnik wyglądał po tej akcji kiepsko. To chyba przez kłaki, bo było w tym co zwróciły sporo futra. Pierwszy raz nie nadążam z wyczesywaniem, czekam na furminator z nadzieją, ale to co najmniej z tydzień potrwa zanim go dostarczą.

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Pon cze 06, 2016 11:47 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

Kurczę, wyobrażam sobie, że dobija Cię zachowanie Stelli :?
Cofnęło się dziewczynie... :(
Wiesz, myślę, że kwestia czasu i będzie dobrze.

To jest to, czego ja też się boję: wszak Tosia podobny trochę typek, co Stella :roll:
Ale jak mówię: będzie dobrze, z czasem uspokoi główkę. Mi łatwo mówić, Ty za bardzo przeżywasz (jak znam siebie, też tak będę).


A biegunkę Tosia też raz miała po surowym. Przeszło po dwóch dniach.

Emee

Avatar użytkownika
 
Posty: 1291
Od: Wto mar 15, 2016 16:17

Post » Pon cze 06, 2016 11:55 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

A wiesz Emee, tak się nawet zastanawiałam, jak u Was będzie z wizytami u weta czy np. obcinaniem pazurków Tosi. Czy da się ją spokojnie zapakować w podróż?

Emee pisze:Ale jak mówię: będzie dobrze, z czasem uspokoi główkę. Mi łatwo mówić, Ty za bardzo przeżywasz (jak znam siebie, też tak będę).

Powiem szczerze, nawet nie przeżywam, po prostu czuję się kompletnie zrezygnowana i pusta w srodku. Jedna więcej rzecz, o którą nie warto było się starać.

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Pon cze 06, 2016 12:22 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

KatS pisze:A wiesz Emee, tak się nawet zastanawiałam, jak u Was będzie z wizytami u weta czy np. obcinaniem pazurków Tosi. Czy da się ją spokojnie zapakować w podróż?

Przyznam się, że jak dostała wtedy tej biegunki, byłam przerażona.
Tak samo, jak ostatnio zadrapała sobie ucho - nie mogłam zasnąć.

KatS pisze:Powiem szczerze, nawet nie przeżywam, po prostu czuję się kompletnie zrezygnowana i pusta w srodku. Jedna więcej rzecz, o którą nie warto było się starać.

Nie mów tak.
Warto było, bo Stella lada dzień, lada chwila, wróci do normalności.
Myślę, że to podobnie jak z Tosią i moimi gośćmi miesiąc temu - Tosia bardzo to przeżyła, na początku zwiewała przy każdym naszym ruchu jak już pojechali. Ale przeszło jej.
Stelli też przejdzie. Musi się przekonać, że jest ok.

Emee

Avatar użytkownika
 
Posty: 1291
Od: Wto mar 15, 2016 16:17

Post » Pon cze 06, 2016 12:26 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

Dziewczyny, ja przyzwyczajałam swoje wolnożyjące koty, które miały minimum styczności z ludźmi, do czynności, które normalnie mogły uznać za atak na ich kotowatość (popychanie, przestawianie, unoszenie, niezbyt delikatne wpychanie do budki), żeby w razie konieczności złapania ich w tylko transporter nie było z tym problemu. Wymagało to czasu i cały czas to ćwiczyliśmy, przy każdym spacerze z psem. Z początku była panika (np kotka, urodzona jako dzika, nie znająca na 100% innych ludzi), po każdym podniesieniu kota na 2 cm do góry uciekała jak poparzona (ja na to nie zwracam najmniejszej uwagi, robię swoje, np wykładałam żarcie, głaskałam inne koty), jak podchodziła znowu próbowałam delikatnie Ją przestawić. Z czasem zrozumiała, że ten typ tak ma i nie trzeba się nic obwiać :mrgreen: Staram się zawsze przełamać strach. "Narażać" na różne bodźce, bo ucząc pewnych zachować na zaś można przygotować zwierze na spodziewane mniej lub bardziej sytuacje.
Macie wrażliwe kotki i wiem, że tak hop siup się nie zmienią, ale wierzę, że jest to możliwe i będzie dobrze. Wszystko musi się odbywać powolutku, w ich tempie, ale systematycznie do przodu, bez nerwów :ok:

Aia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17108
Od: Pon lut 19, 2007 18:08
Lokalizacja: NDM

Post » Pon cze 06, 2016 15:51 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

Emee pisze:Nie mów tak.
Warto było, bo Stella lada dzień, lada chwila, wróci do normalności.
Myślę, że to podobnie jak z Tosią i moimi gośćmi miesiąc temu - Tosia bardzo to przeżyła, na początku zwiewała przy każdym naszym ruchu jak już pojechali. Ale przeszło jej.
Stelli też przejdzie. Musi się przekonać, że jest ok.

Oby, póki co trzeci dzień, a ona zachowuje się jakby swieżo do nas trafiła i to z podwórka... nic nie pomaga, nawet bawić się nie chce, a raczej chce - ale się mnie za bardzo wtedy boi, żeby się odprężyć. Nawet czesanie i karmienie trawą nie działa. Tak źle nie było odkąd Ciri u nas zamieszkała, wtedy też Stella miała totalne wycofanie, tylko że objawy były inne, ale równie nasilone.

Aia pisze: Z czasem zrozumiała, że ten typ tak ma i nie trzeba się nic obwiać :mrgreen: Staram się zawsze przełamać strach. "Narażać" na różne bodźce, bo ucząc pewnych zachować na zaś można przygotować zwierze na spodziewane mniej lub bardziej sytuacje.
Macie wrażliwe kotki i wiem, że tak hop siup się nie zmienią, ale wierzę, że jest to możliwe i będzie dobrze. Wszystko musi się odbywać powolutku, w ich tempie, ale systematycznie do przodu, bez nerwów :ok:

Mam nadzieję... do bani to wszystko, ona wygląda na totalnie przerażoną, nie umie sobie znaleźć miejsca, w ogóle nam nie ufa. Z jednej strony garnie się do kontaktu ze mną, ale z drugiej jest zbyt spanikowana i ucieka jak tylko na nią spojrzę.

Poszłam na siłownię, ale nie mam kompletnie siły, musiałam szybko wrócić, w głowie mi się kręci jak na karuzeli. A to nieszczęsne prasowanie z wczoraj nadal czeka ;)

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Pon cze 06, 2016 16:07 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

A wyciągałaś już cat dancera?
Usiąść na podłodze i bawić się. Nawet z samą Ciri, bo może Stella się dołączy?
Albo jeśli jest aż tak źle to może warto pomyśleć np o kroplach Bacha?

Aia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17108
Od: Pon lut 19, 2007 18:08
Lokalizacja: NDM

Post » Pon cze 06, 2016 16:59 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

Cat dancer został zlekceważony, laserek przykuł uwagę na chwilę, ze dwa razy niesmiało za nim pobiegła, ale potem się zorientowała, że jest otoczona wrogami i przestała.
W przyszłym miesiącu muszę jej podać pigułkę odrobaczającą i już mnie oblewa zimny pot na mysl o tym 8O

Idę próbować skusić ją do zabawy piórkiem, trzymajcie kciuki.

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Pon cze 06, 2016 17:06 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

:ok: :ok:

Aia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17108
Od: Pon lut 19, 2007 18:08
Lokalizacja: NDM

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Gosiagosia, Nul i 79 gości