Nie jadę dziś na basen. Pływacy się pospali.

Pokotem, w ubraniach i w dodatku i moim łóżku.
Moje kociki przychodzą mnie wąchać i mruczeć, jak dłużej śpię. Sprawdzają, czy żyję i czemu nie wstaję. Ale mnie nie budzą. Natomiast jak wstaję rano, to muszę uważać, gdzie stawiam stopy, bo mam zbiórkę przy łóżku. Potem razem, procesyjnie, a jakże, idziemy do ubikacji opróżnić pęcherze. I zdarza się, że dwa koty jednocześnie siusiają w kuwecie, bo trzeci się nie zmieści. A dopiero potem zjawiamy się w kuchni i daję im śniadanko.

Orbinio je Cosmę wyłącznie z rączki, a Gustawcio nie tknie z miseczki puszki z łososiem. Z rączki smakuje. Florcia obecnie wszystko wciąga i dostaje jeszcze dokładkę.
Tak się zastanawiam, jak moi puchaci wujaszkowie, zareagują na Florciowe dzieci... To dopiero będzie zmiana.
