» Sob sie 17, 2013 10:04
Re: Wszystkie koty jamnika Melona V - zdjęcia , zdjecia ...
Meldujemy ,że Leoś je jak szalony i myślę ,że wkrótce przytyje.
Z noska jednak nie leci, alarm był fałszywy (uff...)
Kotkinsowo zdrowieje, nawet Kotkins jakby lepiej kręgosłupowo!
Dziś rano wsypałam dziewczynom mieszanki do misek (Ziwi, Orijenę oraz ...RC dla smaku, wiem, wiem- jestem kocim zbrodniarzem!), podbiegł Leoś , powąchał i w pośpiechu, który ZAWSZE cechuje Leosia przy jedzeniu wciągnął kilka kulek!
Pomijając fakt, że mokrego z suchym nie powinno się jeść NA RAZ (właśnie wciągnął pół puszki Porty!), straszliwie się ucieszyłam.
Bo Leoś suchego nie tykał przed zabiegiem, wąchał i odchodził.
Z dzioba wisi mu granatowa nitka , co prawda rozpuszczalna, ale chyba muszę szewek skrócić- mam na szczęście narzędzia sterylne z gabinetu w domu bo bym musiała jechać.
Jak mama przyjdzie zrobimy to we dwie.
Ktoś musi dzioba otwierać żeby drugi mógł ściąć.
W nocy Mel nas wystraszył.
Wczoraj wypiliśmy kilka win z przyjaciółmi , więc spaliśmy wszyscy snem sprawiedliwego- Mel był wykończony bo miał dwóch psich towarzyszy , którym wszyscy rzucali piłeczki a jamnik obowiązkowy jest, więc do każdej rzucone biegł, znajdywał i przynosił.
I nie wiem , czy piłeczkowe emocje , czy zmęczenie zaskutkowało tym ,że tak około 4 nad ranem w pokoju rozległ się charkot, warczenie , takie z tych głuchych, ostrzegawczych a potem niesamowity jazgot i kwik!!!
Skoczyliśmy na równe nogi oboje .
Mel stał w swoim łóżku i wściekle gryzł kocyk!!!
Porykując , warcząc i pokwikując!
Pierwsza myśl, że COŚ się do łóżka psiego dostało i Mel to eksterminuje sprawiła ,że oboje rzuciliśmy się na pomoc TEMU (Amelka!) albo psu (kosmita!).
Mel po zaświeceniu lampki przestał gryźć kocyk i patrzył na nas nieco nieprzytomnie.
Rzuciliśmy się na niego i z niejakim zdziwieniem skonstatowaliśmy ,że :
- w kocyku nic nie ma
- takoż w łóżku psim
- na psie też nic nie wisi, nie wgryza się ani nie przyczepia.
Koty leżały z nami, wszystkie oprócz Amelki.
Leoś obok Małża, Fionia na mnie.
Amelia po kilku sekundach wystawiała bardzo zaspaną główkę ze swojej sypialni pod łóżkiem.
Pokój wyglądał NORMALNIE, obeszliśmy też resztę mieszkania (mysz? kuna? nietoperz?...niedźwiedź? tygrys? DINOZAUR??) i NIC!
Myślę ,że to był psi sen.
W tym śnie coś jamnika zaatakowało, a że Mel uwielbia spać przykryty (nawet kiedy było na zewnątrz 36 stopni -w nocy 25- Mel spał pod kocykiem z polaru...) ów kocyk jakoś go owinął czy coś i psina poczuła się zagrożona.
No to zaatakowała agresora.
Po kilku minutach Mel uznał ,że nam odbija,( a jemu nie!) i się położył spać , naciągając zębami kocyk na swoją osobę.
My przez chwilę się pozastanawialiśmy CO to było i też udaliśmy się na spoczynek.
Przed zaśnięciem Małż wymruczał :" on chyba podpijał nam wino...więcej mu nie damy..."
Rano pies był rześki , wesoły i głodny czyli-jak zwykle.
Nie wiem co się zdarzyło.
Brzmiało GROŹNIE!