Jesteśmy już w domu. Chajuś w gabinecie rzuciła mi się w objęcia, aż drżała biedna. Żaliła się, że mnie nie było w tym obcym miejscu i czemu ją tu w ogóle zostawiłam...

W buzi była masakra.
Nie wiem czy miała kiedyś usuwane ząbki, czy same jakoś wypadły, ale zostały po nich korzenie, a pod korzeniami i wszędzie dookoła wielkie ropnie. Tego nie było widać na zewnątrz, ale jak już wet przystąpiła do zabiegu, to się za głowę złapała...
Biedne moje małe dzielne Słoneczko. Jak ona musiała strasznie cierpieć...
Ząbeczków zostało ledwie kilka, ale w domku rzuciła się panna na chrupki...
Widocznie świeżo poranione dziąsła sprawiały jej mniejszy ból niż to co tam w pysiu miała wcześniej...