W piątek mieliśmy gości. Niespecjalnie prokocich. Tzn. takich, co to kota o wszelkie zło tego świata nie oskarżają wprawdzie, ale uważają, że miejsce sierściucha jest jednak na dworze

Spodziewano się raczej podrapanych mebli i charakterystycznego kociego smrodku. Noż kurde...zonk
Żeby dziewczyny nie były tak całkiem zawiedzione, dwa kotulce walnęły
se po kupalu. Smrodek milutko rozpełzł po mieszkaniu

Poza tym kotuchy grzeczne, przymilne, Tosia pobawiła się z Klunią (to znaczy najpierw brzydko ją zwyzywała, ale to szczegół

), Karol, Klunia i Mela pozwolili się wygłaskać (odwdzięczając się obficie kłakami

). Klunia i Karol do tego świetnie się w roli kota żebrzącego odnaleźli

Zosia wyszła z tapczanu już po upływie pół godziny, a Jurek - no Jurek jest zwyczajnie słodki żmij, czego by nie robił
Ale zanim przyszli goście...
Kończyłam przygotowywanie sałatki. Ciachałam beztrosko jakieś tam warzywko, kiedy obok mnie, na blacie, przysiadł Jurek. No i dobra, siedzi daleko, pod nóż nie wchodzi, grzecznie tylko patrzy - niech
se zatem siedzi

I ciacham dalej. Nagle iluminacja: coś wysoko ten kot...

No... klapnął
se na blaszce z ciastem. Na kawałkach cytrynowych uwiecznił się odcisk Jurkowego zadka, a na kawałkach ze śliwkami i nutellą - dwa głębokie dość dołki - odciski przednich łapek

.
Blaszka okryta była alufolią i workiem, wiec wypieki nie miały bezpośredniej styczności z kocimi członkami, ale ....
W czasie, kiedy ogarniałam się w łazience, KTOŚ zrzucił na podłogę tackę z porcelanowymi kocimi miskami. Fakt, ustawiłam ją na puszce z kocim żarciem, bo mi powierzchnię roboczą stołu zagracała, no i zapomniałam zdjąć. KTOŚ widocznie sprawdzał, czy tam gdzie aby nie zostało jakie ziarnko czy dwa karmy...
