
Wspominam Florkę, kiedy ją niosłam do domu z podwórka. To była najniezwyklejsza "łapanka". Wzięłam dziką kotkę na ręce, ona zesztywniała ze stresu i tak poszłyśmy do domu, naprawdę spory kawałek podwórkiem i na moje piętro. A potem tylko mi ufała.
Wspominam Fasolkę, po sterylizacji piła sześć strzykawek wody, inaczej nie chciała. I Pralcię, i Franię, Pralcia patrzyła na nas z "loży szyderców", biegające po domu, kiedy odchudzałam młodą Franię.
Bardzo mi dziś smutno.