No właśnie

A kotki

Płacę wysoki zus i płacę go z własnej zarobionej kaski. Nie płaci mi go pracodawca tylko ja sama. Zarobię X i czy mam co jeść czy nie Y muszę oddać z własnego portfela czy mam czy nie mam. Tego jak się płaci na Zus nie zrozumie nikt, kto nie jest samozatrudniony. Wiele osób będąc na etacie mówi, że płaci zus - nie, to płaci pracodawca ze swojej kaski. Jak zus potanieje to wypłata wcale nie będzie większa, bo pracodawca sam zwyczajnie wyłoży mniej i to on się ucieszy, a nie pracownik. A zusy dla samozatrudnionych w przyszłym roku diametralnie wzrosną. Ja już nie mam siły, żeby się na ten system złościć. Bo samozatrudniony już zapierdziela, żeby opłacić zus, ale też podatek i vat, nie licząc innych kosztów działalności.
Do czego zmierzam - ano do tego, że właśnie dopiero szlag trafia jak idę do lekarza i okazuje się, że dla mnie terminów nie ma. To naprawdę wtedy boli. A mam porównanie, bo pracowałam 5 lat na etacie. Wiem jak jest po jednej i po drugiej stronie. Ale wiem też jak jest ze służbą zdrowa i z jednej i z drugiej strony, bo w wielospecjalistycznej poradni spędziłam 5 lat na etacie.
Więc pozostają wizyty prywatne, ale ja nie pójdę na żadną wizytę prywatną, nie w momencie kiedy płacę tak ciężkie pieniądze za państową służbę zdrowia. (wiem jak wyglądają prywatne wizyty i państwowe, czym się różnią - dosłownie niczym, oprócz tego że lekarz wchodzi nam do d., bo się mu za to płaci ekstra, na wizycie prywatnej wcale nie jest mądrzejszy).
Kiedy np braknie mi do zapłaty za zus 2 zł to zus mnie ściga i dostaje listy, od których cierpnie skóra. Jak zapłacę 2 minuty po 24.00 i minie termin wylatuje z ubezpieczenia i potrzeba 3 miesięcy, wielu listów mojej księgowej, żeby Zus przywrócił mnie do łask. Jeżeli w tym momencie coś by się stało, ciąża, cokolwiek to nie mam żadnych praw, nie dostanę nic. Więc muszę tak zapierdzielać, żeby najpierw opłacić państwo, a dopiero potem co zostanie to moje.
I raz chciałam iść do okulisty, bo tracę wzrok i też usłyszałam, że terminu nie ma, że tylko dla ich pacjentów są, a w kolejnym roku to samo.
Wiem, muszę się bardziej sprężyć. Przecież nie ma jednego okulisty. Nie zadałam sobie trudu dowiedzenia się, gdzie w tym Bytomiu przyjmują specjaliści.
I wiem właśnie, że tak jak Martusia pisze, płacę i powinnam korzystać. Wiem. Tylko mam jakąś gigantczną blokadę

Ale to jest chyba choroba psychiczna, bo osoba która wychowywała się w środowisku medycznym nie powinna tak się lękać lekarzy, badań, wizyt i powinna być z tym oswojona. Nie uwierzycie, ale piszę to i trzęsę się ze strachu

a jak w badaniach wyjdą moje wszystkie grzechy?

A jak znowu usłyszę, że mam jeść tylko zielone warzywa, bo owoce tuczą?

A jak pani powie, że nadmierne sikanie to sikanie nerwowe, proszę iść do domu i głowy mi nie zawracać?
Jedyne co to mogłabym iść ze sobą do mojej wetki

ale obawiam się, że wtedy wetka już mnie nie przyjmie nawet z kotami
