Tinka, to była piękna Kotinka
Mój pierwszy kot był właśnie burasem
Od dziecka marzyłam o kocie, ale zawsze było: nie, bo pies
I tak chciałam...chciałam...aż któregoś lata zobaczyłam kota, jak się potem okazało- kotka z brzucholem.
A ja, jako przykładny miłośnik zwierząt, podkarmiałam futrzaka ukradkiem, aż pewnego dnia....futro się nie pojawiło...za to...pojawiło się piszczenie za płotem....Futro narodziło 5 minifuter- 4 czarnuchy i jednego burasa- po mamusi
Kotka potem "gdzieś zniknęła" (teraz wiem, że albo ktoś zatłukł, albo przejechał...) i zostałam z piątką kilkutygodniowych kociaków. Na szczęście miały już oczka pootwierane. Odchowałam tałatajstwo, które sterroryzowało owczarka szetlandzkiego...

Gady czaiły się na psa w winogronie, a potem mu jak te rzepy zeskakiwały na grzbiet i jechały na nim ile się dało

Czwórkę czornych udało mi się wydać. Burun został, jako, że nie było już wymówki, że pies
Potem do burasa, dołączył "znaleziony" (tiaaa...

) kociak marmurkowy, a jak marmur podrósł, to sprowadził sobie do domu, wielkie czarne, dzikie bydle

Dzikiego oswajałam od kwietnia, do września. Potem już świata poza mną nie widział

I tak oto dorobiłam się trójki darmozjadów

Które spały na mnie w kolejności: Burun na głowie-łapy na twarzy, Marmur na klacie wokół szyi, Dzikie Bydle na kolanach...wtedy też nauczyłam się spać tylko w jednej pozycji przez całą noc
Kochane kotecki
