Bandiś umówiony na USG do Marcińskiego, wszystko dograne.
Ewusia jeszcze musi nam się przyznać ile wyniesie paliwo za tę wycieczkę.
Mało kilometrów nie jest.
Ale uważam, że warto i trzeba jechać.
Wczoraj długo gadałam z Pati. Bandiś ma się świetnie. Jest zdrowy, radosny, bardzo ładnie funkcjonuje z innymi psami, zaprzyjaźnił się nawet z bigielkiem, którego widzieliście na pierwszych zdjęciach.
Miska jest problemowa. Broni jej i warczy. Nie atakuje, ale asekuruje się. No cóż... nigdy w życiu nie miał SWOJEJ miski i SWOJEGO jedzenia...

Weta też się boi, ale w kagańcu jest grzeczny.
Spacery wywołują euforię. Spacerów też do tej pory nie znał...
Przybiega, kiedy Pati go woła, nie zaczepia obcych ludzi.
Generalnie jest ok.

Tylko jeszcze domu brakuje.
"Kocie Sprawy" zgodziły się zamieścić jego ogłoszenie na swoim fb. Wysłałam już i czekam na publikację wizerunku naszej ślicznej mordy.
Z innych spraw: kotka moich rodziców (wychodząca) ma tasiemca. Odrobaczam ją regularnie, ale tasiemca zwykłymi odrobaczaczami nie wybiję. Wczoraj zauważyłam, że z dupki wychodzą człony.
Co polecacie na tasiemca?
Milbax, czy jakoś tak to się nazywało?
Wolę Was zapytać co najlepsze, zanim podlecę do weta.
Skoro już tak piszę, to przedstawię pannę.
To jest kicia o jakże oryginalnym imieniu Kicia.

Ma około 8 lat, przyszwendała się do rodziców jako mały stwór i tak sobie została.
Wychodząca, chociaż generalnie siedzi przy domu. W zimę leży przy kominku i wystawia doopę na dwór tylko na siku i kupę.
Sterylizowana, miziasta, radosna i rozgadana.
Poluje na ptaki, co tatę denerwuje, bo pobudował budki dla szpaków i innego tałatajstwa...

Wczoraj, żeby się przede mną popisać, przyniosła mi trzy myszy. Jedną po drugiej.
