Taaaaa śliczną i chorowitą.
Noise ciągle jeszcze nie osiągnął normalnej dla niego wagi.
Owszem je, ale dziamie nad miską, przeżuwa jakby go żarcie w zęby kłuło.
Miód zakłaczony, apetytu nie ma, chudnie!
Wczoraj byłam z nim rano na kolejnej lewatywie.
Kupsztala zrobił, ale to nie wpływa na jego apetyt. Niby przychodzi jeść, ale najada się w ciągu pół minuty.
Za to po południu, kiedy to myślałam, że uda mi się spokojnie i miło przyjąć gości, wpitolił kawałek wstążeczki!!
Dobrze, że Agnieszka zauwazyła, że on ją zjadł!!
Najpierw nie wierzyłam i chciałam zaprzeczać faktom, szukając jej po całej kuchni. Nie znalazłam! Ogarnąła mnie panika.
Anetka próbowała zmusić Miodka do wymiotów również przy pomocy siły hipnotyzującego wzroku.
Bezskutecznie!
Cóż, razem z gośćmi i przerażonym naszymi poczynaniami Miodkiem jechałam do AniCC po ratunek.
Zwrócił wstążeczkę!!!!
Nie zmienia to jednak faktu, że nadal kot nie je.
Teraz się zastanawiam czy skoro ma takie dziwne ciągoty, to czy nie żarł czegoś niezjadliwego wcześniej!!!
Może to nie jest zakłaczenie!? Może coś mu w tych kiszkach zalega?!
W lutym koty zjadły całe opakowanie pasty odkłaczającej i nic ona nie dała?
Dla wyjaśnienia sytuacji Miód ma dziś wieczór usg.
Agnieszko dziękuję za wczorajszą pomoc!
Winka mi się zachciało.
