
Choć rozumiem "wyjątki", np. wykup za jakąś symboliczną sumę "wyeksploatowanej" albo chorej kotki z pseudohodowli - bo dla takiej kotki perspektywa wywalenia na ulicę albo do schronu może być całkiem realna

Kiedyś jechałam pociągiem z moją Fri (dawno, nie miałam jeszcze Pinky), i miły pan współpasażer bardzo wypytywał o życie z kotem. A co kotek je, a co pije, a jak się bawi, a jak się nim trzeba zdrowotnie zajmować i takie tam. Grzecznie (edukacyjnie

Fri spała zakopana w kocyk w transporterze (transporter dodatkowo w ocieplaczu, bo zima była).
Pan słuchał. W pewnym momencie zerka na transporter pyta: "a to pewnie persik, nie?"
Trzeba było widzieć jego minę, jak usłyszał, że dachówka z piwnicy

Ale taka jest "przeciętna świadomość nie-kociarza": że takie luksusy jak dobra karma, mięsko, zabawki i posłanka, najlepsza opieka wet. - należą się kotom rasowym, drogim. Dachowców wszędzie pełno, kto by się dla nich tak starał
