Nie mam gdzie walnąć swoich przemyślunków, walnę sobie tu.
Jak niektórzy widzieli po innych wątkach - nie lubiłam swojej pracy i wreszcie walnęłam wypowiedzenie. Trochę oszczędności mam, ale zważywszy na to, że lubię jeść i to codziennie, wynajmuję mieszkanie i mam 4 koty, to długo bezrobotna pozostawać nie mogę.
Wysyłam cv i albo bez odzewu, albo mi dziękują - niemniej dopiero wysyłam od 2 tygodni. Martwi mnie, że wszędzie na miejscu najniższa krajowa. Może to jest tak, że tyle zamieszczają w ogłoszeniu, a reszta do dogadania. Niemniej większość życia zarabiałam najniższą, na chwilę uciekłam, znów mnie dopadła :/ a ostatnimi czasy sporo pracy w siebie włożyłam (terapia, studia, podreperowanie angielskiego, uczę się niemieckiego - ogólnie wg. Gallupa jeden z moich talentów to uczenie się) i chciałabym, żeby był efekt. Na koncie.
Aczkolwiek wiem, że to nie urządza pracodawcy, tylko to, co ze mnie wycisnąć można.
Wysłałam też dziś. Praca biurowa, na zastępstwo. Też podana stawka najniższa. Na miejscu, ale 40 minut drogi stąd. Trzeba by było naprawić hulajnogę.
---
a tak bardziej w temacie, moje koty robią furrorę na osiedlu, siedząc w oknie. Wracam wczoraj ze śmietnika, idzie mama z 2 dzieci, zatrzymują się, pokazują na okna i:
- O zobacz! ten kotek! Wczoraj też był - ja akurat szłam z drugiej strony, więc nie widziałam o jakim kocie mówią, pomyślałam, że o burym a wtem
- Mamo, ale czemu on uszek nie ma?

Trzy koty moje. Czwarty tylko ze mną mieszka.