Elisha i Beniamin - cz. II - kastracja z komplikacjami ;(

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lis 05, 2013 13:59 Re: Elisha i Beniamin - część druga :)

Hej dziewczyny, doczytałam i zdaje mi się, że wiem o co chodzi każdej z Was :) dzięki za to, co piszecie.

Faktycznie, wzięłam kota z hodowli z nadzieją, że będzie miał nieco lepszy start, że będę wiedziała, na co się m/w piszę, że będę mieć kontakt z człowiekiem, który na codzień obcuje z jego rodzicami, czasem dziadkami itp itd stąd wie, jakie rzeczy mogą się przytrafić, czy były jakieś schorzenia, choroby itp. Choć wiem, że przynajmniej w teorii nie powinno się rozmnażać kotów, które mają jakieś wady/choroby, aby nie powielać takich genów = czyt. kiedyś w przyszłości nie przyczynić się do cierpienia innego kota i jego właściciela.

Decyzja o tym, że kot będzie z hodowli nie pochodziła ode mnie. Nie wiem, czy wiecie ale przed przybyciem Elishy do mnie straciłam kotkę, o którą walczyłam jakieś dwa miesiące (z trzech jakie spędziła u mnie w domu). Nie była to kotka rasowa. Po prostu ją pokochałam i tyle. Niestety, po miesiącu okazało się, że choruje na FIP. I wtedy zawalił się mój świat. Nie było szans na wyleczenie, choć ja poruszałam niebo i ziemię, zjeździłam cały Kraków, znalazłam publikacje naukowca ze Stanów, który ma przypadek wyleczenia. Niestety, moja maleńka kotka była coraz słabsza. Cały dwutygodniowy urlop opiekowałam się nią od rana do wieczora, zawoziłam na badania, zastrzyki sama musiałam jej podawać, mimo że panicznie boję się igieł. Kochałam ją tak mocno, że teraz jak to piszę to płaczę. Odeszła wieczorem, w ostatni dzień mojego urlopu. Chyba wybrała ten dzień, bo nie chciała być już kłopotem kiedy wrócę do pracy.

To bardzo boli. Mega. Nawet po półtora roku. To był mój pierwszy kot. Dałam mu całe serce. W trakcie choroby i już po śmierci byłam w takim stanie psychicznym, że w pracy myśleli, że umarł mi ktoś z rodziny. Przychodziłam do domu i ryczałam dzien i noc. Mąż zastanawiał się, czy nie powinnam iść do psychiatry, bo to nie było normalne. Cieszę się, że nie widział tego mój syn bo był na wakacjach.

To mój mąż mnie przekonał na następnego kota, choć ja kategorycznie byłam przeciwna, bo serce bolało (i nadal boli). Kiedy już udało mu się mnie przekonać, chciałam wziąć ze schroniska. Ale mój mąż się strasznie bał. Bał się o to, że jak kociak zachoruje, lub będzie miał jakikolwiek najmniejszy problem to ja zeschizuję. Że tego nie zniosę drugi raz. Poza tym marzeniem mojego męża od zawsze był niebieski rosyjski. Nie upierałam się, posłuchałam go. Bo mój mąż naprawdę nie umiał sobie ze mną poradzić i z moim stanem.

Milena_MK

Avatar użytkownika
 
Posty: 10040
Od: Sob lip 21, 2012 17:20
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lis 05, 2013 14:09 Re: Elisha i Beniamin - część druga :)

Jakiego Ty masz cudownego męża...

Strata takiej malizny bardzo boli. Zawsze. Chyba niezależnie od tego, czy się ją miało dwa miesiące, czy dwa dni. To po prostu był ten jedyny Kot, który wróci do Ciebie kiedyś w przyszłości i podziękuje Ci za tak wspaniałą opiekę i serducho ;)

Sarah DeMonique

 
Posty: 2704
Od: Pt cze 04, 2010 11:10
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lis 05, 2013 14:20 Re: Elisha i Beniamin - część druga :)

hug

Obrazek
Demonki <3
Obrazek Obrazek

elianka

 
Posty: 2913
Od: Wto gru 26, 2006 18:42
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto lis 05, 2013 14:28 Re: Elisha i Beniamin - część druga :) czyżby jutro kastracj

Dzięki :) Nie, nie myślcie, że się nad sobą użalam. Albo że się tłumaczę. Po prostu to ciągle gdzieś we mnie siedzi, czasem muszę komuś o tym powiedzieć. Pewnie też łatwiej Wam będzie zrozumieć to, że tak schizuję jak któremuś się coś dzieje... Wy zrozumiecie, a wyobraźcie sobie mnie w pracy jak mnie ktoś pyta "co ty dzisiaj taka smutna?", a ja odpowiadam "aaa bo mi się przypomniała moja kotka, którą straciłam rok temu...". Już widzę minę ludzia i drwiące "tiaaaaa". Kiedyś usłyszałam "tyle dzieci na świecie umiera a ty się kotem przejmujesz, daj spokój"...

Słuchajcie, mam trochę stresa w związku z prawdopodobną jutrzejszą kastracją mojego jedynego kocurka. Mam nadzieję, że się nie zmieni, że nadal będzie tak samo przytulaśny, że będzie mnie koffał... On sobie teraz przesłodko śpi, niczego nie świadom... A ja tu knuję za jego plecami, tfu - jajkami.

Milena_MK

Avatar użytkownika
 
Posty: 10040
Od: Sob lip 21, 2012 17:20
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lis 05, 2013 14:30 Re: Elisha i Beniamin - część druga :) czyżby jutro kastracj

No. Cynamon się zmienił. Przestał Wanilię gonić po całym domu... Ale nadal jest tak samo słitasnie przytulaśny :D

edit: literówka

Sarah DeMonique

 
Posty: 2704
Od: Pt cze 04, 2010 11:10
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lis 05, 2013 14:48 Re: Elisha i Beniamin - część druga :) czyżby jutro kastracj

Jak pojechałam po moje koty do hodowcy to rozmawiałyśmy o kastracji i ona powiedziała takie zdanie "On teraz jest już przytulak, ale bez jajek to się całkiem gejkowaty zrobi" :mrgreen: Faktycznie... jeszcze bardziej się do mnie pcha, ciągle by tylko na rękach był noszony :mrgreen: A ja oczywiście mu na to pozwalam, ku trwodze mojego męża :roll:

Przed zabiegiem czułam to samo co Ty... że knuję, że on tak błogo sobie śpi, a nie wie biedaczek co go czeka. Ale, szczerze mówiąc, przez zabiegiem Tosi czułam się sto razy gorzej. Milenka, ja nie pamiętam, Elisha już jest po?
..........................♥Tosia&Bazyl♥.........................
ObrazekObrazek
'I had been told that the training procedure with cats was difficult. It's not. Mine had me trained in two days.'

Zapraszamy: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=162710 cz. VI

NatjaSNB

Avatar użytkownika
 
Posty: 5686
Od: Czw lis 08, 2012 10:03
Lokalizacja: dolnośląskie

Post » Wto lis 05, 2013 14:52 Re: Elisha i Beniamin - część druga :) czyżby jutro kastracj

Na pewno kastracja mu nie zaszkodzi. Jak wydobrzeje, to będzie się mniej interesował dupką Elishy a więcej Tobą :1luvu:
Demonki <3
Obrazek Obrazek

elianka

 
Posty: 2913
Od: Wto gru 26, 2006 18:42
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto lis 05, 2013 14:53 Re: Elisha i Beniamin - część druga :) czyżby jutro kastracj

Tak, Elisha miała zabieg w lutym tego roku, miała 7 miesięcy.

Milena_MK

Avatar użytkownika
 
Posty: 10040
Od: Sob lip 21, 2012 17:20
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lis 05, 2013 15:18 Re: Elisha i Beniamin - część druga :) czyżby jutro kastracj

Milena_MK pisze:Dzięki :) Nie, nie myślcie, że się nad sobą użalam. Albo że się tłumaczę. Po prostu to ciągle gdzieś we mnie siedzi, czasem muszę komuś o tym powiedzieć. Pewnie też łatwiej Wam będzie zrozumieć to, że tak schizuję jak któremuś się coś dzieje... Wy zrozumiecie, a wyobraźcie sobie mnie w pracy jak mnie ktoś pyta "co ty dzisiaj taka smutna?", a ja odpowiadam "aaa bo mi się przypomniała moja kotka, którą straciłam rok temu...". Już widzę minę ludzia i drwiące "tiaaaaa". Kiedyś usłyszałam "tyle dzieci na świecie umiera a ty się kotem przejmujesz, daj spokój"...

Słuchajcie, mam trochę stresa w związku z prawdopodobną jutrzejszą kastracją mojego jedynego kocurka. Mam nadzieję, że się nie zmieni, że nadal będzie tak samo przytulaśny, że będzie mnie koffał... On sobie teraz przesłodko śpi, niczego nie świadom... A ja tu knuję za jego plecami, tfu - jajkami.



dopiero teraz wszystko doczytałam

nie przejmuj się opiniami innych


a Benio po kastracji może być jeszcze większym przytulakiem niż jest :D
Obrazek

http://www.nadziejanadom.org/

"Największym egoizmem jest życie dla czystych podłóg, foteli bez sierści i w przekonaniu -już nigdy więcej, bo później boli "

mir.ka

Avatar użytkownika
 
Posty: 76077
Od: Pt cze 01, 2012 10:06
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Wto lis 05, 2013 15:24 Re: Elisha i Beniamin - część druga :) czyżby jutro kastracj

A da się być większym przytulakiem ? 8O 8O 8O Patrzę tak na niego i mi go żal, takie to małe, nieświadome, chodzące 3200g żywej wagi...

Milena_MK

Avatar użytkownika
 
Posty: 10040
Od: Sob lip 21, 2012 17:20
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lis 05, 2013 15:30 Re: Elisha i Beniamin - część druga :) czyżby jutro kastracj

Milena_MK pisze:A da się być większym przytulakiem ? 8O 8O 8O Patrzę tak na niego i mi go żal, takie to małe, nieświadome, chodzące 3200g żywej wagi...



da się, da :)
jeszcze się przekonasz :lol:

a Benio wcale dużo nie waży, tyle co moja Elenka :mrgreen:
Obrazek

http://www.nadziejanadom.org/

"Największym egoizmem jest życie dla czystych podłóg, foteli bez sierści i w przekonaniu -już nigdy więcej, bo później boli "

mir.ka

Avatar użytkownika
 
Posty: 76077
Od: Pt cze 01, 2012 10:06
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Wto lis 05, 2013 15:37 Re: Elisha i Beniamin - część druga :) czyżby jutro kastracj

Mniej waży od Sticzka, który jest młodszy :roll:
Demonki <3
Obrazek Obrazek

elianka

 
Posty: 2913
Od: Wto gru 26, 2006 18:42
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto lis 05, 2013 15:40 Re: Elisha i Beniamin - część druga :) czyżby jutro kastracj

elianka pisze:Mniej waży od Sticzka, który jest młodszy :roll:


a Sticzek ile waży? Kurcze bo jak wczoraj wyszłam z gabinetu to aż z lekkim niedowierzaniem, że Beniamin goni Elishę pod kątem wagi...

Milena_MK

Avatar użytkownika
 
Posty: 10040
Od: Sob lip 21, 2012 17:20
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lis 05, 2013 15:45 Re: Elisha i Beniamin - część druga :) czyżby jutro kastracj

3,6 8O
A Lilo 3 :roll:

Ale one są takie mięsiste w ręku. Jak sztabka ołowiu - Patrzysz na takiego raczej nieduży i szczupły, a w ręku zaskakująco ciężki.
Ostatnio edytowano Wto lis 05, 2013 15:46 przez elianka, łącznie edytowano 1 raz
Demonki <3
Obrazek Obrazek

elianka

 
Posty: 2913
Od: Wto gru 26, 2006 18:42
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto lis 05, 2013 15:45 Re: Elisha i Beniamin - część druga :) czyżby jutro kastracj

Też słyszałam, że po kastracji często koty robią się jeszcze bardziej przymilne, niż do tej pory ;)
Nie tyczy się to mojej diablicy, rzecz jasna...

Btw - jak braliśmy Lunę, to szukaliśmy kotka na Allegro. Urodziła się w domu, była zdrowa, zadbana, szczepiona. I z wyprawką. Potem dopiero okazało się, że jest jakaś taka chuda, no i wyszło, że mimo dwukrotnego odrobaczania u pana, który zgarnął z ulicy kotkę w sumie kilka godzin przed porodem, jakieś robale się uchowały. I to była jedyna moja walka - trzykrotne odrobaczanie różnymi środkami i badania kału.
A teraz znaleziona Mefista - z nią jest ogrom pracy. Tu kk, świerzb, glisty, pchły... A jeszcze badań krwi nie zrobiłyśmy, kto wie, co jeszcze załapała... I tak jak elianka pisze, to duże wyzwanie... Jedni potrafią, bo sprawia im to przyjemność, inni mają obawy i nie chcą brać na siebie takiej odpowiedzialności. I to trzeba uszanować, a jak ktoś nie potrafi, to jego problem ;)
Obrazek Obrazek
Obrazek

Bellemere

 
Posty: 5079
Od: Nie lip 21, 2013 13:10
Lokalizacja: Sosnowiec/Gliwice

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1349 gości