Nie szukałabym podtekstów... Lal ma w domu trzy kuwety , w odróżnieniu od pozostałych (mają dwie wielkie).
Laluszek uważa bowiem kabinę prysznica za sikalnię.
A że się biedaczkowi baaardzo chciało to użył jej razem ze mną.
Bo normalnie Lal grzeczniutko czeka aż poprzedni użytkownik opuści kabinę...przepraszam- kuwetę aż sam jej użyje.
Jacyś nienormalni jesteśmy, bo zwyczaj załatwiania lalkowych potrzeb fizjologicznych ( ma on bowiem szersze spektrum działania...)uważamy ogólno-rodzinnie za uroczy.
Chyba ten Laluszek był nam pisany:)
On jest w ogóle bystrzakiem: z Małżem czytają razem (siedzi na oparciu kanapy pry małżowym łokciu)a zapytany o zdanie na temat literatury kocio fufa.
Co z kolei Małż uwielbia:)
Albo idą sobie Lal z Fio przez mieszkanie i wspólnie głośno tupią.
MK idzie na przeciw i pyta " a wy dokąd tuptacie?" a oni jak na komendę :MIAU!!"
Albo obaj z Leosiem, z minami wielce zatroskanymi siedzą nad miseczkami i Lalek coś "szepce" do leosiowego uszka.
Pewnie dyskretnie zapytuje czy Leuszek jest pewien ,że DADZĄ...
Ogólnie Lal jest kotem z charakterem, ale kotkiem bardzo miłym.
I -niestety- potwornym gadułą. Na co zresztą zwracała uwagę już Cairo. Lalek opowiada swoje życie bez przerwy, na różne tony i głosy.
Gada w nocy i w dzień.
Pierwszy dźwięk po powrocie z pracy-to Laluś , który sadzi biegiem wykrzykując coś na powitanie. Za nim pędzii milcząca Amelka i gadająca ,ale ciszej Fio.
Leoś nie wybiega, Leoś czeka na kuchennym blacie (bo TAM jest życie przecież...)
Gada zresztą również Leo , z tym ,że on najczęściej bezgłośnie.
(oj , nasz Leuszek potrafi się rozedrzeć jak chce,całkiem jak bardzo chory niemowlak...)
Ogólnie persięta są hałaśliwe, wszędzie ich pełno (zwłaszcza na kuchennym blacie) i ciągle jakby więcej:)
Ostatnio pan listonosz do nas wszedł i zamarł ujrzawszy puchatki kłębiące się na tymże blacie.
"Jakie fajne!!!" wykrzyknął "taki to pewnie sporo kosztuje..." dodał.
Nie dementowałam. Kosztuje i to sporo.
A co!
