Mój listonosz jest fajny, nie boi się naszych psów, mnie też nie
Dzisiaj mam dzień
do kitu... nic mi nie wychodzi, nic co sobie zaplanowałam...
Cały dzień mam internet w
kratkę, raz jest raz go nie ma...ciągle włączała mi się automatyczna konfiguracja po której traciłam cały zapisany materiał, nie mówiąc już, że nie mogłam korzystać z poczty
Potem koleżanka z Niemiec zadzwoniła z wiadomością, że Dudi już w domku a przy okazji załatwiła sobie jeszcze jednego koteczka, a właściwie koteczkę, biało czarną po operacji nóżki...ucieszyłam się bardzo, dopóki mi nie oznajmiła, że mam namalować wspólny portrecik obu kotów
Mogę namalować, tylko co zrobię z tym co już zaczęłam
Nawet nie wspomniałam jej, że mam już ponad 40 % pracy
tfurczej w postaci rudzielca perskiego
Jak pomyślę, że będę pewnie przemalowywać, bo ona chce wspólny, a ja rudzielca nie mam, to robi mi się słabo
A tyle roboty już mam za sobą:)



A poza tym nic ciekawego się nie wydarzyło

...
Lunka przespała prawie cały dzień...

Kropka też...się wylegiwała

a w ramach urozmaicenia sobie dnia.... koteczka się nudziła:)

Tylko Żuczuś tryskał humorem:)
Zajęty nową kosteczką jaką pan mu przytargał ze sklepu, zapomniał, że jego kanapa służy mu do gryzienia, normalnie cud

