Nie mam.
Mieszkam na tzw "wysokim parterze" i NIE MAM!
W życiu nie widziałam w tym domu myszy!!!!
A sosenki to i owszem, mam, wyższe od domu (zasadzone w słynnym roku 1969, kiedy to człowiek postawił stopę na Księżycu a Kotkins- pojawił się na Świecie...).
Izka w jakiej części miasta Ty mieszkasz? Bo raczej nie w centrum...
A ostatnio zamartwiałam się o myszkę w centrum- czasem chodzimy zjeść na stare miasto, do Trattorii Girasole, mają śliczny ogródek (prawdziwy a nie stoliki wystawione na ulicę , na Żydowskiej w Poznaniu takie są!).No i między stolikami biegała myszka.
Zapewne stała lokatorka.
Zbierała kawałki chleba (Kotkins nie omieszkał rozrzucić malowniczo brzegi pizzy w związku z tym) i jakieś okruszki.
A z murowanego płotu leniwie patrzył na nią tłusty kot, lśniący w słońcu jak lustro...pewnie na stałe rezydujący w tych ustawionych jeden przy drugim ogródkach restauracji i kawiarni.
Melon, który nam towarzyszył był tak zajęty żebraniną (nawet pani siedząca przy stoliku obok dała kawałek mięska
biednemu piesku), ze ani kota, ani myszy nie zauważył...
Edit: nie tak dawno rozstałam się po całym życiu z moją Najlepszą Przyjaciółką.
Powód?
Znalazła Nową Miłość.
Nowa Miłość widzi miejsce zwierząt "w szopce" a pomoc kotom nazwała (w moim domu!) " szkodliwym i czasochłonnym przejawem nienormalności".
Moje koty wymagają tyle mojego czasu (pielęgnacja i inne takie...),że "należałoby je uśpić", zaś ja powinnam zamiast zajmować się kotami "więcej pracować" (pewnie, mogę po powrocie z dwóch gabinetów zawsze jeszcze wziąć nocny dyżur, skończyć rano o 7.30 i ruszyć na 8 do gabinetu...a potem do drugiego... i na nocny dyżur...)
Zapytana w cztery oczy Najlepsza Przyjaciółka z głupawym uśmiechem powiedziała " no ale przyznasz ,że trzy koty i pies to NORMALNE NIE JEST..."
I jakby przestałam mieć Najlepszą Przyjaciółkę...
Morał?
Ano, po przemyśleniu doszłam do wniosku ,że od dłuższego czasu moją przyjaciółką jest jakby zupełnie ktoś inny...bo z przyjaciółmi coś nas łączy...a Najlepsza Przyjaciółka od kilku miesięcy opowiadała mi o Nowej Miłości ,w dodatku ciągle to samo. Co mnie mało obchodziło zresztą.
Rozjechały nam się życiowe priorytety.
I tyle!
