Ruda od dawna jest prawie oswojona, "głaskalna" - podejrzewam, że z tego też powodu musiała u kogoś zostać i wypuszczona od razu wróciła na swoje stare śmieci. Ale przy okazji i Sówka jest odważniejsza - kiedy wkładam rękę do budki nie cofa się, nadstawia głowę i po wyjściu też daje się podrapać i pogłaskać. Serce topnieje, kiedy sie zobaczy, jak one śpią - przytulone, wręcz zwinięte w jeden kłębek. Sprawdzałam - mają ciepło w budce kiedy w niej siedzą, jak przy kaloryferze. Nie na darmo budka stoi dodatkowo na grubej płycie styropianu, styropian ma od strony ściany i nakryta jest baranim kożuchem, kocem i narzutą

W mróz tylko wychodziły zjeść (miski stoją na kocu, żeby łapki nie marzły od metalu...) i zaraz wracały do siebie.
Teraz grzeją się na słońcu na dachu garażu.
Próbuję je zachęcać, żeby weszły do środka i liczę na to, że kiedyś przyjdą za mną do firmy.
Tylko co będzie, jak pójdziemy na emeryturę (która majaczy już gdzieś na horyzoncie)?