» Sob wrz 01, 2018 0:03
Re: Słodziaczek Zuzia i Gryzelda Polusia zapraszają po raz 4
Witam wszystkich.
Serdecznie dziękuję , że jesteście, zaglądacie i mnie wspieracie.
Ostatnio mam bardzo ciężki okres zarówno w życiu ( tata ) jak i w pracy. W tym miesiącu ( sierpień ) miałam do przerobienia 200 godz. bo to u nas miesiąc rozliczeniowy więc dziennie pracuję po 10 - 11 godz a każdy wolny dzień spędzam w szpitalu.Jestem zmęczona fizycznie i psychicznie bo w pracy też ciągle coś się dzieje. Na piątek zmuszona byłam wziąć dzień z urlopu bo piąty pod rząd 11 godz. dzień pracy z żądną władzy zastępczynią kierownika mógłby się skończyć dla mnie fatalnie ( albo wygarnęłabym jej wszystko co mi leży na sercu i na wątrobie albo doszłoby do łapoczynów bo tak bardzo przegina z demonstracją władzy , że słabo się robi wszystkim nie tylko mnie.Z dniem 31 sierpnia nastąpiło odłączenie jej od władzy wykonawczej bo miał przyjechać nasz kierownik regionalny by wręczyć jej przeniesienie na inny sklep , rozliczyć ją z sejfu i odebrać klucze od sejfu i sklepu co nastąpiło i od 1 września przestała być pracownikiem naszego sklepu.
Poza tym bardzo tęskniłam za tatą bo od niedzieli nie byłam u niego przez pracę.
Przed wczoraj został przeniesiony z intensywnej terapii na oddział internistyczny ponieważ płuca w końcu podjęły pracę i tata zaczął samodzielnie oddychać bez pomocy respiratora. Nie muszę pisać , że poziom opieki bardzo się pogorszył a jedyną zaletą jest to , że nie ma tu ograniczeń czasowych i można przychodzić o każdej niemal porze dnia. Leży w izolatce w związku z bakterią którą podłapał w poprzednim szpitalu. Nie wiem co to za zaraza ale bardzo ciężko się jej pozbyć. To bakteria atakująca głównie układ oddechowy i mózg. Tata jest nadal na bardzo silnych antybiotykach co w znacznym stopniu osłabia jego organizm. Przez ciągłe nawadnianie jest cały opuchnięty - głównie dłonie i ramiona - a ukrwienie nóg jest bardzo słabe bo leżący na nogach przewód od cewnika do worka nakryty kołdrą zostawia w ciele wgłobienia .Niestety prognozy nadal nie są optymistyczne. Rano mama rozmawiała z lekarzem i ten powiedział jej wprost , że stan taty jest bardzo ciężki w dalszym ciągu i powinna liczyć się ze złą wiadomością w każdej chwili.
Tak jak 2 lipca miałam jeszcze nadzieję na poprawę , na to , że wyjdzie z udaru , że będzie lepiej tak od 23 lipca kiedy trafił ponownie do szpitala w stanie krytycznym wiem , że każdy dzień jego życia jest jest darem od losu , że nadal jest przy nas choć tak bardzo cierpi .
Przepraszam , że tak rzadko zaglądam na forum, że nie odwiedzam waszych wątków i nic nie piszę ale brak mi czasu i natchnienia. Wiem , że z wieloma z was mogę porozmawiać ale na razie to też nie jest dobry pomysł bo w słuchawce nie słyszałybyście nic poza moim płaczem bo na chwile obecną każda myśl o tacie wywołuje u mnie potok łez a wielka gula więźnie mi w gardle.
Z dziewczynkami wszystko w porządku choć Zuzia parę razy wymiotowała a to śliną, a to kłakami a raz musikiem bo na raz zjadła pół porcji i jej się ulało. Pola też po napakowaniu się chrupkami zrobiła kilka razy cofkę przez to , że za dużo na raz i zbyt łapczywie jadła. We wrześniu zabiorę je na powtórne badania jak umawiałam się z doktorem Aleksandrem by sprawdzić czy wszystko w porządku.Może wyjaśni się to duże schudnięcie Zuzi choć ostatnio mam wrażenie , że nabrała ciałka.
