Musiałam przejrzeć dyski ze zdjęciami i natknęłam się na stare zdjęcia i naszła mnie refleksja. Pomyślałam, że pokaże tu te zdjęcia z czasów, kiedy nie wiedziałam, że istnieje forum miau i kiedy miałam dwa ukochane koty, które miały być na zawsze a przynajmniej na długo....
WSPOMNIENIE O MACIUSIU I KITUSIKitusię miałam ok 16 lat. Maciuś dołączył do nas ok 22 października 2010 r.
10.03,2012 r. w starym mieszkaniu wynajmowanym. Maciuś był już z nami 2 lata chyba. Niedługo pomieszkaliśmy jeszcze od tego zdjęcia - pod koniec roku zamieszkaliśmy w Bytomiu.


czerwiec 2012 r. Mina nietęga, bo każą mu pozować, więc od razu się obraził tak jak mój m.:

Tak Maciuś najbardziej lubił pozować, bo on nie znosił zdjęć. Zawsze się odwracał, albo robił z siebie takiego bidoka... : luty 2014

No chyba, że była niteczka: kwiecień 2012


I Kitusia kochała Maciusia, choć nie raz się prali tak, że nic nie było widać tylko kołtun jak w kreskówkach: luty 2014

Na tym zdjęciu widać, że Maciuś na na pysiu kropki niebieskie - podobno były o łagodne zmiany nowotworowe. Raz rosły, a raz prawie znikały.
W starym mieszkaniu. Chamsko zamalowałam pędzlem z boku na szybko tamto mieszkanie, bo nie chciałam go na tym zdjęciu teraz. kwiecien 2012

Maciuś lubił mi pomagać w fotografowaniu - tu już Bytom:

Moja cudowna puchata Kitusia, tutaj całkiem zdrowa: październik 2014 już nie ma MAciusia:

Drzemka za czasów MAciusia: czerwiec 2013

Maciusiowa drzemka przy kominku. MAciuś uwielbiał się piec. Siadywał tak blisko kominka, że aż mu buzinkę wykrzywiało z żaru, więc żeby się chłodzić to kładł łapki na zimne kafle przed kominkiem i tak potrafił wytrwać dłużej. Obróciłam fotel do zdjęcia, styczen 2013

Maciuś, po poschroniskowej nieśmiałości, kiedy stał się pełnoprawnym w swoich oczach członkiem rodziny, zrobił się bardzo zaborczy. Jak siadł na kolanach tak potrafił siedzieć i 6 godzin, że mi nogi drętwiały aż do odpłynięcia krwi. Jak go ściągałam to od razu wracał i tak go w sumie nie dało się ściągnąć. Wtedy czasem już się złościłam, a teraz mam wyrzuty sumienia i chce mi się ryczeć. Gdybym wiedziała, że tak mało mojemu Puchaciątku zostało... gdybym wiedziała ;(
Tutaj zapewne, bo był jeden fotel, Maciuś wcisnął się na fotel koło Kitusi, co dla Kitusi zawsze stanowiło obrazę majestatu, bo Kitusia zawsze lubiła mieć fotel dla siebie, do końca życia sama nie kładła się obok innego kota, aż tu nagle MAciuś zaczął wciskać się obok niej. Na zdjęciu widać, że usiadła po tym. Ale w sumie to w końcu udało się Maciusiowi przekonać ją, że na fotelu lepiej się siedzi we dwoje i Kitusia przestała uciekać.

Maciuś też zawsze rzucał się do miski, wyjadał swoje i od razu przebierał nogami nad miską Kitusiową, podczas kiedy Kitusia powolutku jadła. Czasem mam wyrzuty sumienia, że za mało dostawał jeść, ale potem sobie przypominam, że jego przepadzitość i szybkie jedzenie kończyło się zawsze zwrotem tego co zjadł. Więc musiałam mu dawkować mniejsze porcje.
Był cudownym puchatkiem. Bardzo go brakuje. W nocy jak ze mną spał to budził mnie trącaniem w rękę - chciał, żebym go głaskała. Najpierw mnie lizał po ręce, a jak i to nie przynosiło efektu to zaczynał mnie podgryzać, aż poirytowany gryzł mnie mocno jak mysz. Zawsze się śmiałam wtedy i chowałam rękę. Zawsze spałam z nim

Kocham go i brakuje mi go ogromnie

Żałuję, że nie wiedziałam tego co wiem teraz o kotach, wtedy.
Jadły wtedy Royal Canin i zrobiły się takimi bączkami na tej karmie.
Mój królewicz: kwiecień 2012

styczen 2013


Kitusi nie ma za dużo, zupełnie przez przypadek, ale z nią jesteście na bieżąco. Maciusia nie znacie. Nie mam też odwagi zaglądać do wszystkich zdjęć, bo rana po Kitusi jest nadal świeża ;(
Kochane łapki jeszcze zdrowe: luty 2013

Puchatość! Odkąd nie ma Maciusia to naprawdę nie mam sierści w domu. Jeden Maciuś wytwarzał sierści za 15 innych kotów. Jak miałam trzy koty to nie miałam nawet w połowie tyle sierści co od jednego Maciusia. Nie szło go wykąpać, bo woda nie chciała się przedrzeć przez tą sierść. Nie dało się zobaczyć skóry, było to takie grube futro. I miał zielone oczki jak cukierki: styczeń 2014

Pamiętam ten dzień, kiedy robiłam to zdjęcie. Musiałam błagać Maciusia, żeby się nie odwracał znowu plecami do mnie

styczeń 2014

Już chora, ale radość bo samopoczucie świetne:


Mimo ataku czekała na nas na ławeczce i pod drzwiami. Tutaj też czeka na swoich gości, którzy przyjechali specjalnie dla niej w dniu 2 miesiąca od wizyty u onkolog:

Dyżury przy Kitusi:






Posklejana od leków: moja piękna

Przed śmiercią dwie godziny:
O Kitusi wiecie wszystko. Miałam ją odkąd była malusia jak Tosia. Obiecałam sobie, że nigdy więcej żaden cholerny rak nie odbierze mi kota. Robiłam badania, latałam ze wszystkim do wetki, wszystko było zbadane, pod kontrolą, ogarnięte, wszystko! Ale rak był sprytniejszy. ulokował się w takim miejscu, gdzie nikt się go nie spodziewał i gdzie nie można było go znaleźć zanim nie urósł. Ale to i tak bez roznicy, bo miejsce, ktore rak wybral bylo mistrzowskie, bo uniemozliwiajace operacje i odciecie go. Każdy wet mówił to samo - najgorszy wysoce złośliwy nowotwór. Nie ma leczenia. Jedynie moja wetka dała nam ostatnią nadzieję - wit b17. Dzięki niej Kitusia odzyskała w miarę normalne życie choć guz narastał. Ale był niebolesny. Dawano Kitusi miesiąc. Przeżyła 3 miesiące od momentu diagnozy i wyniku biopsji. I nagle dzień po osiągnięciu 3 miesięcy od wizyty u onkolog - atak. Kitusia rozjeżdżała się na panelach. Wetka przyjechała do gabinetu w 20 min. Potem pilnie do chorzowa na nocny dyżur - Kitusia miała drgawki, leżała i była nieobecna. Potwornie cierpiała. Było podejrzenie przerzutów do płuc, co jest normalne, ale płuca czyste. Za to rak zaatakował wątrobę i trzustkę - usadowił się tam i mimo, że guz w ramieniu rósł to był niebolesny i wetka mówiła, że nie stanowi większego problemu, więc rak znalazł sobie inną drogę, inne miejsce, inny narząd. Uderzył ze zdwojoną siłą i zabił Kitusię w 4 kolejne dni. Wtorek 13 grudzień 2016 r - eutanazja
4 czerwca 2014 r. Maciuś zmarł na raka rozlanego po narządach wewnętrznych podczas ostatniej operacji w dniu, w którym już umierał. Zmarł na stole operacyjnym. A dopiero co świętowaliśmy powrót wszystkich wyników do normy.
A teraz nie ma już Maciusia i Kitusi
Oboje poszli za Tęczowy Most - jedno po drugim, tak jak na tym zdjęciu:
nie chce już tego wątku