Ciocia ogólnie jest durniejsza od za przeproszeniem dupy mojej Trufli. Nie wiem do jakiego stopnia trzeba być idiotą,żeby na trzecie piętro w bloku, w domu gdzie wszyscy pracują brać psa myśliwskiego. Wyżła krótkowłosego konkretnie. Nie powiem, wdzięczne stworzonko, problem w tym ,że odkąd go mają populacja kotów na osiedlu zmniejszyła się radykalnie bo jemu wszystko jedno domowy czy dzikun, gania wszystkie równo i zdarza się,że czasem złapie. I wiadomo co wtedy. Przywozi go tutaj bo tylko tu ma możliwośc wybiegania się ale wiadomo jak jest z psem, który całe swoje życie spędził w bloku, jeśli się z nim nie połazi to on siku nie zrobi bo nie i już. Mój poprzedni pies też tak miał, 10 lat spędzonych w bloku, regularnie wyprowadzany na dłuuuuuugie spacery, kiedy tylko była możliwość jeździliśmy z nim gdzieś za miasto a jak przenieśliśmy się na wieś... No kabaret normalnie. Piąta rano pies pod drzwiami piszczy. Trzeba dupsko zwlec i otworzyć drzwi. Ale nie. Piesek nie pójdzie na podwórko siknąc. Sam? Na podwórko? No jak to tak? Trzeba z pieskiem pospacerować. No i jak to ma być,że niby ON tutaj W LESIE ma strzelić kupala?! A gdzie jest komenda policji w Busku Zdroju? Albo będzie komenda albo nie będzie kupy. Bo nie. Chyba z miesiąc go przekonywałam,że równie dobrze może walnąć kupę w lasku niekoniecznie w tym celu będziemy go wozić do miasta

Bo faktem jest,ze ze Skoolem można było spacerować ile chcąc. I gdzie chcąc. Czasem i trzy godziny w śniegu deszczu wietrze urywającym głowę i zamrażającym śpik w nosie. A i tak kupę walnął dopiero wtedy jak poszło się z nim pod budynek komendy policji. Nigdzie indziej nie postawił klocka bo nie i koniec. A co do cioci ja jej kiedyś pytałam czy jakiś wet ma psa pod opieką. Nie. Bo po co? Przecież nie choruje no to po co wet? No to co ja z durną będę dyskutować wiadomo,że to nic nie da....
A tak między nami wiecie jak kijowo czuje się człowiek, obudzony o 4,30 rano dziabnięciem w oko? Nitką makaronu typu spaghetti? Surową? No to jak nie wiecie to wam powiem. BARDZO. ALE. TO. BARDZO. NIEKOMFORTOWO. SIĘ .CZUJE.* Nie wiem skąd Masza wywlokła makaron, bo wszystkie makarony są umieszczone na trzeciej półce słupka w kuchni, jakiś 1,20 nad poziomem posadzki, drzwi są zamknięte a ona nie ma kciuka,żeby sobie szafkę otworzyć. Bo jest na magnes. Ale ona ten makaron skądś wytrzasnęła. I dzięki temu o poranku poziom Szatana we krwi wzrósł mi znacząco. I nadal utrzymuje się na maksymalnym poziomie nawet bez porannej kawy. Wszystko zniosę naprawdę. Próby zainstalowania mi patyczka higienicznego w nosie o wschodzie słońca. Mysie truchełka zakopcowane pod moją poduszką. Fajdanie do doniczki. Kradzieże moich skarpetek. Naprawdę, wszystko zniosę. Ale makaronu jeszcze w tym domu nie grali. A jeszcze flądra jedna dziabnęła mnie tym makaronem w oko i bezczelnie zwiała rechocząc z satysfakcją i za nic mając moje darcie się i rzucanie kapciem. Wie mała menda,że bez okularów i tak jej nie trafię. Kiedyś zrobię jej brzydki dowcip i będę spać w okularach. To dopiero będzie niespodzianka...

* Wszystkie użyte w zdaniu kropki są kropkami czystej, niczym nie zmąconej nienawiści.