












Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Milena_MK pisze:Ech... Kocham te moje dwa szkraby i chcę dla nich jak najlepiej. Choć wiem, że są i będą ludzie, którzy nie będą potrafili tego zobaczyć w tym świetle... Cóż, życie...
Na poprawę humoru, żeby już tak totalnie nie popaść w doła w ten wieczór, przesyłam zdjęcie moich dwóch szkrabów i jednocześnie pokłon w stronę producenta drapaka, bo aż dziw, że hamak jeszcze wytrzymał:
elianka pisze:Hejka!
Wczoraj podczytywałam, ale nie pisałam, bo nie czułam się na siłach pisać, co myślę na tablecie![]()
Osoba, która twierdzi że nie kochasz kotów bo je kupiłaś a nie uratowałaś to chyba ma jakieś problemy emocjonalne. Dla mnie takie stwierdzenie jest równoznaczne ze stwierdzeniem, że kota kocha z jakiegoś powodu - bo się go wyleczyło, bo się go znalazło, bo się go kupiło, bo jest ładny lub odwrotnie , nie ma ucha lub nogi. A przecież kota kocha się dlatego, że jest kotemPrzecież miłość do zwierząt jest (powinna być) bezwarunkowa.
Nie każdy ma misję zbawiania świata i zbierania i leczenia bied z ulicy, wyciągania skrzywdzonych biedaków ze schronisk. To bardzo szlachetne owszem, tak samo jak karmienie głodnych dzieci w Etiopii i wolontariat w hospicjum. Bardzo szlachetne ale nie dla każdego.
Większość ludzi, biorąc kota chce mieć przyjaciela do przytulania, chce o niego dbać i towarzyszyć mu najdłużej jak się da. Kupienie kota ze sprawdzonej hodowli daje w tym momencie największą gwarancję na długie życie kota w zdrowiu. Ja to doskonale rozumiem. Moje dwa koty mimo, że są dachowcami to są wzięte z względnie dobrych warunków - pani z Fundacji przygarnęła z ulicy ciężarną kotkę. Kocięta urodziły się w cieple i bezpieczeństwie, mama była nakarmiona, one same od dziecka dostawały dobrze jeść. Jedyny feler to były robaki, ale niestety taka uroda wychodzących kotów.
Guzik też był od domowej kotki. Za to Felek był znajdą - musiałam go wyleczyć z kk, świerzba, grzybicy, struwitów a potem wnętrostwa... ja jedna wiem ile to kosztowało moich nerwów o pieniądzach nie mówiąc. Strasznie protekcjonalne jest osądzanie ludzi negatywnie tylko za to, że świadomie chcą takich kłopotów uniknąć.
Ktoś przytoczył argument o adoptowanych dzieciach (moim zdaniem trochę nie na miejscu) . Sama jestem w trakcie procesu adopcyjnego. Też muszę określić czego oczekuję. I tak spotykamy się z krytyką - "wybieracie te dzieci jak w sklepie, że ma być zdrowe, piękne itd". To nieprawdziwe i krzywdzące. My po prostu chcemy, żeby nasze dziecko wyrosło na samodzielnego człowieka. Nie zaadoptuję świadomie dziecka upośledzonego czy sparaliżowanego, bo wiem, że sobie z nim nie dam rady. Nie stać mnie na taką decyzję. I w nosie mam tych wszystkich obrońców moralności, którzy mnie krytykują bo wiem, co mogę zaakceptować a czego nie.
Oczywiście jak coś wychodzi w tzw "międzyczasie" to jest zupełnie inna historia - robi się to, co trzeba bo to już jest NASZE dziecko.
uff ale się rozpisałam. Mam nadzieję, że ktoś to przeczyta
elianka pisze:Przecież miłość do zwierząt jest (powinna być) bezwarunkowa.
elianka pisze:Nie każdy ma misję zbawiania świata i zbierania i leczenia bied z ulicy, wyciągania skrzywdzonych biedaków ze schronisk. To bardzo szlachetne owszem, tak samo jak karmienie głodnych dzieci w Etiopii i wolontariat w hospicjum. Bardzo szlachetne ale nie dla każdego.
elianka pisze:Guzik też był od domowej kotki. Za to Felek był znajdą - musiałam go wyleczyć z kk, świerzba, grzybicy, struwitów a potem wnętrostwa... ja jedna wiem ile to kosztowało moich nerwów o pieniądzach nie mówiąc. Strasznie protekcjonalne jest osądzanie ludzi negatywnie tylko za to, że świadomie chcą takich kłopotów uniknąć.
elianka pisze:Sarah - niby nie, ale lepszej gwarancji niż taka mieć nie będziesz.
Sarah DeMonique pisze:Wiem. Nie czepiam się. Bardziej chodzi mi o to, że nieważne skąd jest kot, pewne rzeczy po prostu się dzieją. Czasem to gorsza odporność, czasem wada genetyczna... To nie jest tak, że biorąc kota ze schroniska bierzesz na siebie kłopot. Bierzesz po prostu kota
elianka pisze:Sarah DeMonique pisze:Wiem. Nie czepiam się. Bardziej chodzi mi o to, że nieważne skąd jest kot, pewne rzeczy po prostu się dzieją. Czasem to gorsza odporność, czasem wada genetyczna... To nie jest tak, że biorąc kota ze schroniska bierzesz na siebie kłopot. Bierzesz po prostu kota
A ja się czepnę![]()
Jasne że w hodowli może się przytrafić przypadek losowy - wada genetyczna czy nowotwór. Takie rzeczy się dzieją i nic na to nie poradzimy i ja tego wcale nie neguję. Ale nie możesz zaprzeczyć, że kot z (dobrej) hodowli ma lepszy start, lepszy materiał genetyczny, jest w odpowiednim czasie zaszczepiony, odrobaczony i do małego dobrze karmiony. Nie ma kłopotów z psychiką bo odpowiednio długo jest z matką.
Ale biorąc kota ze schroniska czy z ulicy bierzesz kota w worku. Fajnie, jak dobrze trafisz. Ale zazwyczaj dostajesz w pakiecie kk, robale, grzyba, świerzb a czasem panleukopenię i FIV. Albo trafiasz na kota takiego,jak ma gpolomska - z tak poważnymi kłopotami psychicznymi, że wyprowadzenie go na "ludzi" wymaga miesięcy wysiłku i pracy. To nie jest tak, jak mówisz, że bierzesz po prostu kota. Bierzesz kota z dobrodziejstwem inwentarza i musisz być gotowa na wszystko co ten kot ze sobą przyniesie.
"Po prostu kota" to się bierze z Fundacji i domów tymczasowych, gdzie koty są wyleczone, zadbane i wiemy od razu z czym mamy do czynienia.
elianka pisze:Ale dlaczego bierzesz to do siebie?![]()
Przecież odmienne zdanie to nie zbrodnia, każdy ma prawo do własnego. Przecież nic nie powiedziałam, co mogłoby cię urazić. Zwyczajnie się z Tobą nie zgadzam, to nie zbrodnia
,Sarah DeMonique pisze:"W takim razie co powiesz o osobach, które adoptują dzieci, a nie rodzą? Że się nie znają i nie powinny się odzywać, bo nie rodziły?"
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 56 gości