Dzięki za kciuki
Wciąż żyje, dzisiaj pojechałam do całodobówki i na szczęście bez większego problemu przygotowali mi i sprzedali resztę leków z listy, którą mi przysłano po konsultacji z weterynarz od dzikich zwierząt. Musiałam tylko zapłacić za konsultację, na szczęście nie za wizytę (ta 150 zł. bez badań i leków

)
Dostaje jeszcze osłonowe na wątrobę, enzymy trawienne, glukozę i kroplówki z duphalyte.
To ostatnie to jest koszmar, mam robić dwa razy dziennie, łapy mi się trzęsą, igła jak pół jeża, on się stroszy, podskakuje i wyrywa, boje się go przebić na wylot, albo coś mu uszkodzić, a z drugiej strony bez tego nie da rady, jest słaby i potrzebuje nawodnienia i dożywienia.
Reszta jeży ok., muszę zważyć, bo to już ogromne jeże, pod pół kilo pewnie będą podchodzić.
Jedzą dwa razy dziennie, rano i późno wieczorem, jak są już głodne, to fuczą i tłuką miskami.
Im są starsze, to jakby łatwiejsze do obsługi i mniej paskudzą gdzie popadnie.
Gniazda pobudowały sobie w dolnej części jezowieży i tam właściwie utrzymują porządek. Zdarzy się jakaś kupa, ale żywię je głownie mięsem i robakami ( owoce też dostają ) to kupy jak po kocim barfie, czarno-brunatne zwarte półksiężyce

, kocie puchy daję rzadko i jako dodatek, bo po nich to obsrywają świat cały na miękko.
Siku robią w trzech miejscach, jakby jeszcze chciały do kuwety, to by mogły nawet zamieszkać
Trzeba uważać, bo gryzą cholery, nie jakoś mocno, ale udziabie, dla nich to chyba zabawa, jak wkładam rękę to przybiegają wszystkie, wszystkie wąchają z ryjkami w górze i wszystkie chcą dziabać. Jak jest pora karmienia, albo mam coś dobrego dla nich to je wołam takim "stukajacym" dźwiękiem i przychodzą, gramolą się gdzieś z dołu, wtedy mogę je brać na ręce i nie dziabią

podnoszę je wkładając dłoń pod brzuch, nie boją się i nie zwijają, nie stroszą kolców, można je głaskać, luźne kolce są bardzo przyjemne w dotyku i szeleszczą trochę jak zeschłe liście.
Kupiłam im sianko z ziołami, uch.... jak się śliniły.
idę się przymierzyć do kolejnej kroplówki.....
