Wróciłam..
szczęśliwie zmierzam ku końcowi przedostatniego roku akademickiego. Za mną i kotami remont mieszkania.
Efekt jest taki że Xelmo stał się mega miziastym kotem. Przychodzi jak wołam go po imieniu, podstawia się do głaskania, daje sobie łapki masować

przychodzi na czesanie też. Patrzy głęboko w oczy

i czaruje. Nawet ostatnio rewelacyjnie bawił się z 3letnim chrześniakiem męża.
Bombilla za to płochliwa jest bardzo. Przychodzi tylko na swoich warunkach, nocami by chciała się tulić, ale wszystko ją płoszy.
Zdrówko dopisuje kotom, mięso jedzą z apetytem.
Xelmiak mnie jednak martwił jakiś czas- mianowicie chciał się zbytnio swoimi zębami zaprzyjaźnić z nowiutką czerwoną tapicerką krzeseł :/ na szczęście już mu przeszło.
I jest dobrze:)
będą zdjęcia. wkrótce.
edit: zdjęcia są, a ja zapomniałam dodać, że koty przy moich ostatnich wahaniach nastroju nieziemsko precyzyjnie potrafiły wyczuć jak się mam i czego od nich potrzebuję. Dzięki temu, że były, raz radosne, raz cichutkie, cieplutkie przytulanki, innym razem wulkany energii to doskonale mi to pomagało. Z radością wracałam do domu, choć wiedziałam, że Bombilla będzie po mnie "krzyczeć" dlaczego tak późno

A Xelmo robił sobie wycieczki bardzo odważne na klatkę schodową, oczywiście w najmniej odpowiednich momentach, ale dzielny zuch z niego
