Nie pamięta, zresztą on jest Loki Szczęściarz, bo został ostatni z miotu - jakiś dziki kocur wykradał nocą dzieci kotce. Dwa razy jej wykradł po 2, mimo, że sama przeniosła gniazdo chyba 2 razy (urodziła w psiej budzie

).
I tego ostatniego zaczęto zamykac na noc w garażu, czy gdzieś, ale się bali, ze może w dzień go cos chapsnie, bo mamusia juz zaczęła coraz dalej odchodzić, więc jak skończył 7 tyg, trafił do nas.
Raz się spotkał przez siatkę na balkonie z kocurem, który łaził po osiedlu (nie wiem, czy wychodzący, czy dzikun, nawet płci nie ustaliłam, bo on płochliwy, a ponieważ portki czarne, to nie było dobrze widać, co tam tkwi, lub nie, po ogonem) - patrzył długo dosyć zafascynowany, ale potem uciekł do domu, bo został osyczany przez intruza

Najgorzej było, kiedy trafiła do nas Lala, poczatkowo był bardzo zainteresowany i nie przejawiał ani agresji, ani strachu, pozwoliliśmy się im z daleka obwąchać (Lala miała białaczkę i musiała być izolowana), ale po jakimś czasie cos mu się nie spodobało, więc ja osyczał paskudnie. Lala się nie przejęła, ale ja nie chcąc stresować chorej kotki, zabrałam Lokiego do innego pokoju i wygladało że wszystko się uspokoiło.
Później pozwoliłam Lali wyjść, zeby mogła poznać mieszkanie i wtedy ona osyczała podwójnie Lokiego. Wtedy to juz zrobiła się katastrofa - Loki zaczął się panicznie bać, nie jadł, nie sikał, czaił się po kątach - żal było patrzeć.
On miał w ogóle jakis niedobry okres w grudniu (może czuł zapach Lali na moim ubraniu - cały czas była ze mną, mimo, że nie u nas w mieszkaniu).
Powolutku go oswajałam i kiedy juz udało się osiągnąć stan, że był bardziej zaciekawiony, niż przestraszony - nastapiło załamanie u Lali i Lalunia odeszła.
Tak więc trudno prorokować, jak będzie wyglądało dokocenie z Lokim.
Patrząc jaki z niego strachajło, uważałam, że lepiej zeby nowy kotek był albo młodszy, albo w zbliżonym wieku i albo kotka, albo kastrowany kocurek.
Ale chyba nie ma reguły - czytam inne wątki i historie dokocenia - za każdym razem wygląda to nieco inaczej - trzeba się po prostu uzbroić w cierpliwość, dac czas kotom, żeby się do siebie przyzwyczaiły, poznały, a może i pokochały (jejku jak ja lubię czytac o kocich przyjaźniach

)
W kazdym razie od połowy stycznia Loki je RC Calm
Planuję również nabycie Kalm Aid w żelu - na wszelki wypadek

Równocześnie wydaje mi się, że z maleńką, przytulasną i przyjacielsko nastawioną do kotów buraską - nie będzie problemu - ona jest taka słodka, ze od razu widać że nie stanowi żadnego zagrożenia (patrząc z punktu widzenia Lokiego

)
Lala była chora, pachniała chorym kotem i musiałam ja izolować - nie mogli się wąchać ze zbyt bliskiej odległości (żeby im nie przysżło do głowy polizanie się na przyklad) - myslę, że to utrudniało akceptację.
o matko, przepraszam, ze taki elaborat walnęłam