Echo też zdziwiony!

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
haaszek pisze:Zajrzałam do wątku Liftera w związku z trzecią rocznicą Łapka i właśnie się zorientowałam, że i u nas jest co świętować (prócz obrony magisterki mojej siostrzenicy w Helloween na AGH - na piątkę).
Co różni te dwa zdjęcia?
Równo pięć lat i prawie sześć kilo. 27 października pięć lat temu przymruczałam sobie na Roztoczu takie szare coś.
Lifter pisze:A przypomnij te historie.
haaszek pisze:Lifter pisze:A przypomnij te historie.
Nigdy nie myślałam o towarzystwie dla Kotka biorąc pod uwagę jego reakcję na Bolka, relacje z Elą i przykład Rysi i Szprotki. Życie zadecydowało za mnie.
Pięć lat temu wybraliśmy się z Kotkiem na niedzielną wycieczkę do Zwierzyńca. Po Zwierzyńcu trochę podreptał, ale kiedy dojechaliśmy na Stawy Echo (zamienione przez suszę w Pustynię Błędowska) odmówił wyjścia z samochodu i poszedł spać. Poszliśmy więc z Siwym i już na początku ścieżki posłyszałam TEN dźwięk. Mały kotek żałośnie płakał w suchych trzcinach. Zakiciałam - przybiegł malutki szary gówniaczek. Spróbowałam złapać - uciekł. No przecież nie będę się w trzciny na kotka rzucać. Spróbowałam jeszcze raz - ten sam efekt. I dopiero, kiedy udałam głos nawołującej matki (ale ludzie musieli mieć ubaw...) pędem przybiegł do mnie i dał się złapać. Dziki, ale łasy na głaskanie po chwili zasnął mi na rękach. I nikt z ludzi, którzy się zaraz zaczęli nim zachwyca nie chciał go wziąć, choć wyglądał jak rosyjski niebieski. Był potwornie chudy z sierścią przypominającą w dotyku sztuczne włosy lalek. Zjadł chrupki Kotka i wreszcie najedzony przespał prawie 100 km. A na drugi dzień przyszedł taki mróz, że na pewno mały by go nie przeżył, bo matki z pewnością nie było, taki był potwornie chudy.
Ponieważ mieliśmy wtedy w domu Praktisa a ja nie wiedziałam, czy nie jest nosicielem jakiejś choroby, zamieszkał w pracowni. Najpierw w niebieskiej klatce, potem w klatce papuzieja kiedy okazało się, że sobie daje radę daliśmy mu w pracowni wolność.
Planowałam go wyadoptować (bo Kotek) ale okazało się, że świetnie dogaduje się z suką Maszą i z Kotkiem. I moje obawy się potwierdziły - testy zrobione w Laboklinie wykazały bardzo wysokie prawdopodobieństwo FIPa... No wiec jak komuś wcisnąć kota, który być może niedługo zachoruje i umrze?![]()
W międzyczasie Tomek znalazł pod bramką firmy koteczkę w jego wieku i Andżela została jego przybraną siostrą.
Walczyliśmy. Mały dostawał leki podnoszące odporność, był intensywnie odżywiany, odrobaczany (nigdy nie widziałam tylu robaków w tak małym ciałku) i po miesiącu bomba! Wyniki spadły do 1/16 poprzednich, poniżej poziomu, jaki zazwyczaj maja koty uznane za zdrowe które tylko miały kontakt z wirusem.
No ale było za późno - Echo from Reedsrozkochał nas w sobie i o żadnej adopcji nie mogło być mowy. Nawet mrukliwy Kotek go zaakceptował i nie wpadł w tradycyjną jesienną depresję.
Potem Andżela wyjechała do Warszawy, Praktis wrócił do Krakowa i po pół roku Echo zamieszkał w domu.
jolabuk5 pisze:Dobre takie historie z happy endem![]()
A co z jej siostrami, żyją jeszcze?
Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016, januszek, zuza i 67 gości