Bylam u Maciusia. Ladnie tam ma
Posiedzielismy u Dixiego... i ... powiem wam niezwykle to bylo... bo ogolnie zachmurzone niebo...
A jak porobilismy co bylo do porobienia. oagrnelismy jakies wyrastajace trawki miedzy kamyczkami, zrobilismy porzadek... usiedlismy ... oczywiscie ja sie poryczalam, M. sie oczy "Spocily"...
I wiecie co... gdzies spomiedzy tych chmur... slonce wyjrzalo... i zaswiecilo takim pelnym blaskiem....
Znak ?!...
Siedze z kotelami na balkonie. Czekam az obiad (ta o 20 obiad) sie zrobi.
I mysle... ze to wszystko po cos bylo...
Koty na tym balkonie sa szczesliwe. Najwiekszym fanem jest Pixior. Nawet nicia sie przekonuje.
Pixie kursuje od pietruszki do owsa...

A ja siedze... slucham spiewu ptakow... i gleboko oddycham...
Magiczne dzisiaj bylo to na tym cmentarzu... nie wiadomo jak... nie wiadomo skad...
Ps. Na dole w linku na FB sa foty Pixiora na wypasie. (I coco tez)