Dziś piątek, może odpoczniesz przez weekend
Znalazłaś pianino?
Moderator: Estraven


lilianaj pisze:Klaudia, jak będę sama w domu, to zrobię zdjęcie.
U Dorci umarł rudy Bazyl. Został zabrany do domu z powodu paskudnie urwanej tylnej łapki. Niezaopatrzony nie przeżyłby ze ścięgnami na wierzchu na pozbawionym skóry kikucie. Tak więc Bazyl wygrał szczęście na loterii swojego nieszczęścia. Dobry człowiek pomógł. Zrobiono operację. Kot dostał bezpieczeństwo, jedzenie, troskę. Dostał dom z miłością w pakiecie. Ale dalej cierpiał, więc szukano przyczyny, żeby leczyć, zaklepać zdrowie i przegonić ból. Znowu operacja. Po otwarciu brzucha okazało się, że Bazyl choruje na zaawansowaną postać raka wątroby. Jeśli jakakolwiek przyczyna śmierci mogłaby być prozaiczna, to z pewnością ta.
Życie Bazyla zatoczyło okrąg: urodził się kochany przez swoją mamę, a umarł kochany przez ludzi. Nie wiadomo co było w międzyczasie. Uszkodzona łapka pozwala ma snucie domysłow, że pewnie słodkoraczej nie było. Ale tego nie wiemy i się nie dowiemy.
Miałam kiedyś pacjenta, Wacka powiedzmy, chociaż tamten człowiek nosił inne imię. Wcek był w moim wieku. Przeżył operację neuprochirurgiczną. Usunięto mu kawałek zmienionej nowotworowo taknki mózgowej, razem z częścią duszy oraz intekektu. Po leczeniu pozostały za to przykurcze, niedowłady, brak samodzielności i odleżyna na tyłku taka, że swobodnie mogłam włożyć w ranę dwie zwinięte pięści. I to właśnię tą odleżynę miałam za zadanie wykurować. Wacek miał rodziców, którzy się nim zajęli. Oboje emeryci. Matka miała osteoporozę i siedziała w domu. Ciężko jej było obracać syna z boku na bok. Ojciec dorabiał sobie jako cieć na pobliskim parkingu i co dwie godziny wpadał dodomu żeby zmienić Wackowi pozycję w łóżku, co jak wiadomo jest podstawowym wymogiem przy leczeniu odleżyn. Wacek miał też zamężną siostrę, która mieszkała ze swoją rodziną w sąsiednim bloku. Miała syna, który chorował na wzrodziejące zapalenie jelita grubego i oprócz diety i leków, wymagał systematyznych resekcji chorego jelita. Leczenie nie przynosiło poprawy. W końcu, jak dzieciak miał czternaście lat, wyłoniono mu stomię. Więc siostra nie mogła zajmować się Wackiem, bo niemalże mieszkała w Centrum Zdrowia Dziecka, razem ze swoim często hospitalizowanym synem. Jednak pewnego razu matce Wacka urósł na szyi guz wielkości arbuza. Chłoniak. Wiec przychodziłam opatrywać odleżynę Wacka, szyję z rozpadającym się guzem u jego matki, oraz robić jej zastrzyki przeciwbólowe w dwkach, które powaliłyby konia, ale jej niezbyt pomagały. Po trzech miesiącach kobieta zmarła, a ojciec rzucił fuchę, żeby zaopiekować się Wackiem. Czasem się opiekował. Ale czasem pił, nie otwierał drzwi i Wacek bywał głodny. Bo przecież nie mógł skoczyć po zakupy, ani nawet do kuchni po kanapkę. Ojciec Wacka zmarł nagle z powodu perforacji wrzodu żołądka. Po pogrzebie Wackiem zajęła się sąsiadka, przyjaciółka matki. Przynosiła mu jedzenie, myła, zmieniala ubrania i pościel. Ale siostra Wacka potrzebowała pieniędzy na leczenie syna i chciala sprzedac mieszkanie po rodzicach. Ale Wacek nie zawsze pamiętał, że ojciec nieżyje. Oglądał sobie telewizję i nie chciał zamieszkać w domu opieki. Nie wyr<
nie wiem nawet co pisać......... 
Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue i 12 gości