Bo jego pnn opanowałam i czuł się ok. Było lepiej. Owszem, nie przepadał za kroplówkami podskórnymi ,ale on był już taki niecierpliwy, fufający i "już muszę iść".
I poszedł...
Nagle, bez ostrzeżenia, pozostawiając biedną Cairo z jej TŻ -tem, którzy sumiennie i z miłością się nim opiekowali w poczuciu winy. O swoim poczuciu "po co ja wyjechałam, MOJA WINA" nie wspomną.
Miałam śliczne rude z jedwabistym futerkiem a następnego dnia -odeszło.
I oczywiście ogromnie kocham mojego cudnego Leosia, czułą zołzę Fio i słodką Amelkę, ale brak uroczej kupki pod prysznicem mnie rozkłada...
Pewnie mój mózg sobie z TYM nie radzi i dlatego robi mi takie numery(?).
I teraz żaden kot- ani mała wzruszająca Celinka , ani śliczna Bella nie są MOJE.
Chyba dobrze się składa ,że muszę się przenieść i nie mogę teraz brać nikogo.
Bo ja nie chcę.
Wiem to.
Pewnie jakbym gdzieś zobaczyła rudego persa bez oka to...
Nie wiem.
Znowu się popłakałam.
Dosyć.
Jadę za chwilę do Celki i Moryca.
Moryś to teraz Wielki Pan Kot, dominuje Celinkę, stroi miny i wygina grzbiet.
Celka znosi to pokornie i paczy z podziwem na to czarne zjawisko, zadowolone wielce z siebie i śmiesznie podskakujące wokół niej.
Celka wchodzi na kolana Moniki, daje się nosić i w ogóle MOŻNA ją kochać:)
Monika wyjechała, a ja idę "do obrządku" kociego.
Kompletnie zwariowała na tle swoich perskich śliczności, oburza się , kiedy na małą mówię rezus!

O mały włos miałabym też do opieki piątkę Cairo.
Muszę tam wpaść obejrzeć miaukuna.
Cairo nie wyjeżdża, więc mam tylko Mau i Celkę.
Pyzę wezmę do DT , w opcji ewentualnego DS.
Jeśli nie DS u nas- będziemy szukać jej domu.
Teraz czeka mnie operacja Fiony.
I boję się, sprawa jest poważna.
Jajnik w jej brzuchu rozrasta się. Czy na skutek kolejnych owulacji, czy to coś gorszego...nie wiem.
Fio jest moją najważniejszą księżniczką, kocham tę panną bezgranicznie . Śpi przy mojej głowie, ignoruje innych i kocha tylko mnie.
Mamy swój mały , prywatny świat kochania się wzajemnie, niedostępny nikomu innemu.
Moja Piękna Fio.
Ech, koty...