No, jeszcze wracając do laptopów - niedawno pisałam, że mój biedny, stary Dell odszedł z tego świata, od wczoraj mam nowego lapka. Jakby ten został pogryziony, to chybabym Lunie zrobiła prysznic

(ale groźba...)
Ale ona jest grzeczna, poprzedniego olewała totalnie, raz się tylko położyła na nim spać, żadnego drapania, gryzienia, zrzucania ze stołu i itp.
No Milenko, Luna wczoraj w końcu zjadła, co miała zjeść. Ale dzisiaj powtórka z rozrywki - śniadanko leży nietknięte. Chociaż dzisiaj mnie to aż tak nie denerwuje, bo z powodu Lunowego wczorajszego wybrzydzania przy PON uznałam, że dziś wypróbujemy ostatnią puszkę Grau - żołądki drobiowe w galarecie. No i one też sobie sterczą radośnie w miseczce. Więc powoli, tak jak Ty, przestaję być tolerancyjna i zaraz zrobię jej tydzień na samym suchym i zobaczymy, jak się stęskni za mięskiem!
(...pewnie w ogóle się nie stęskni...)
Chłopa mi w ogóle na delegację wysłali

zajęć dzisiaj nie mam, faceta w domu nie mam, chyba z nudów zacznę sprzątać!