Villentretenmerth pisze:To wyżeranie oranżadki czy cukierków brudnym paluchem to też była forma szczepienia.

Dokładnie tak - wtedy alergie były u dzieci rzadkością. A teraz - jak widzę reklamę mydła bakteriobójczego dla dzieci to nóż w kieszeni mi się otwiera.Dzieci nie mają szans na złapanie jakiejkolwiek naturalnej odporności.
Jesem szczęśliwa, że moje dzieci były jenymi chyba z ostatnich, którym dane byłe prawdziwe dzieciństwo, bez miliona zajęć dodatkowych, które ponoć mają rozwijać, a prowadzą do tego, że taki mały człowieczek haruje gorzej niż dorosły.
A tak jeszcze cofając się do wcześniejszej dyskusji / zaległości nadrabiam

/ - w szpitalu leżała ze mną kobieta rocznik 1923

, używająca swobodnie telefonu komórkowego - no nie, smartfon to nie był, ale też nie emporia

Tłumaczyła nam zresztą, że ona to tak naprawdę powinna być z 24 rocznika bo jest wcześniaczkiem, który cudem przeżył. Kobitka była cudowna - pełna humoru, werwy...Miała pecha - wracała z rehabilitacji na troszkę niedomagające kolano, wsiadła do autobusu, ten ruszył, zanim zdążyła usiąść....efekt typowy - złamanie szyjki kości udowej. Kiedyś , w tym wieku, to był wyrok śmierci. A teraz - była operowana zaraz po mnie , nie dostała wprawdzie endoprotezy / w tym wieku już się nie wstawia, za droga / , ale porządne, solidne gwoździe, w niedzielę sama już siadała i przebierała kopytkami z niecierpliwości , kiedy w poniedziałek przyjdzie rehabilitant i każe jej chodzić. I wiem , że akurat ona będzie chodzić, bo tego chce ...Coraz mniej takich ludzi
