Miałam wieści z DS czarnej pokraki. Kot jakby od urodzenia tam mieszkał. Zajmuje strategiczne miejsce na taborecie w kuchni i tylko czeka, żeby coś do michy wpadło (uważają, żeby nie za dużo dawać, bo zagłodzony było okrutnie).
Dzieci przychodzą z psem, martwiłyśmy się, jak to będzie, a kocur w ogóle nie zwraca uwagi na psa. Całkowity ignor.
Łasi się, przymila, udeptuje. Nie znaczy, kuwetkuje. No, cudo, nie kot. W piątek go będziemy kąpać.
Nazywa się Bruno.
Wiórka zadomowiona w Redzie, zachwyca charakterem. Ludzie zdziwieni, że mały kociak, a nie szaleje pod sufitem, nie strąca doniczek i w ogóle nie generuje zniszczeń (a takie doświadczenia mieli i tego się spodziewali). Owszem,bawi się chętnie, ale tylko patrzy, kto siada i natychmiast jest na kolanach i mruczy. Chcieli przytulaka, to mają
Cycek rośnie jak na drożdżach i jego Duża o niczym innym nie mówi, tylko o nim.
Ufff.