Chętnie bym obejrzała wystawę "śmietniki Europy"

Mają chłopaki fantazję...
A dla rozweselenia.
Otóż moje dwa mąąądre psy zakłóciły przebieg czwartkowej procesji...
Mieszkamy sobie przy malej uliczce wysadzanej lipami. U jednego jej końca stoi nieduzy kosciół z pieknymi, zabytkowymi witrażami.
Z racji takiego a nie innego światopoglądu nie uczestniczymy w wydarzeniach kościelnych, chociaż z księżmi jesteśmy zaprzyjaźnieni - pomagają zwierzętom (sic!)
W tenże czwartek siedzimy sobie na tarasie od strony ogrodu, pijemy dobre piwo i gadamy.
Ciepło, wszędzie pootwierane drzwi.
Koty śpią, psy też.
Gadamy.
Z dali dochodzą chóralne śpiewy.
Gadamy. Psy drzemią.
Śpiewy coraz głośniejsze. Procesja nadchodzi. Jest na wysokości domu.
I wtedy psy dzikim galopem rzucają na ( otwarty) balkon od ulicy.
Bas Soni i jazgot Stokrotki.
Trwa to ułamki sekund.
Psy przywołane.
Ale za późno...
Szczeka już następny dom i następny. Po chwili szczeka równoległa ulica. Śpiewu nie słychać.
Psy zadowolone merdają ogonami a wyraz ich pysków wyraźnie mówi ; fajna draka, co?"
My zza firanek widzimy na twarzach wyraźne zgorszenie. Niektórzy się uśmiechają.
Ciekawe ile apage satanas poleciało...