zwymiotował wtedy jeszcze drugi raz z rana, ale było tak duszno, że cały dzięń był markotny, a teraz już jest normalnym plackiem...

może też miało znaczenie to, że miałyśmy duużo gości na dwie noce (około 16 osób na niecałych 50mkw xD)
właśnie nie chciałam go ciągać po wetach, bo nie dość, ze by się gorzej ugotował, to drugie wyjście z domu u niego = zawał, bo się zrobił strachliwy, nie wiem dlaczego... on w ogóle jest bardzo ostrożny

nawet mi się czasami nie daje głaskać ani brać na ręce