Mam taką fotę Joża i mego ślubnego, razem przed telewizorem, ale nie zamieszczę, bo zbyt dużo tam domowych gadżetów się w tle poniewiera.

Ale wiem, Haaszku, co masz na myśli.
Izka53, jak powszechnie wiadomo, ja się ŚMIERTELNIE brzydzę myszy. Gdybym zobaczyła taki spektakl z myszą w roli głównej, to - dalibóg - zeszłabym.
Marzymy o domku... Ponieważ z mieszkaniem poszło gładko, zastanawiamy się, czy na nim poprzestać, czy może, może, może... Taki z bali, malutki. I jest jeden szkopuł - myszy. Nie ma cudów, one będą. A gdzie są myszy, tam nie ma mnie.
Tymczasem założyliśmy moskitierę na drzwi balkonowe (chwilowo), nim balkon osiatkujemy. Bolusiński jest zdruzgotany. Siedzi z rządzą mordu w migdałowych oczkach i łypie na mnie z boleścią, bo TAM są muchy, a on ich nie może dorwać.
EDIT: "Osiedlowy" wet wyjaśnił mi wczoraj kwestię karm i jestem spokojniejsza. Niemal wszystkie karmy przeciwdziałające struwitom i szczawianom zakwaszają mocz. Sęk w tym, aby nie było w nich składników powodujących powstawanie szczawianów. Mocz może być kwaśny, byle skład karmy był właściwy. Tak jak zakładała Miziel.
Zmartwił się słysząc, że nam szczawiany wyszły, ale powiedział, że nie ma sensu się załamywać. Jeśli Miś będzie grzecznie wciągał urinary s/o i nic innego dodatkowo - kamienie niemal na pewno nie wrócą.
Pojutrze zdejmujemy szwy. I dobrze, bo puchatego brzucho chyba swędzi.
SIUSIA NORMALNIE. Wczoraj odwiedził kuwetkę 2 razy.