Witajcie
Przepraszamy za długą ciszę, ale i ciężki okres mieliśmy a właściwie mamy nadal.
Z dobrych wiadomości to jest to, że TŻ nie ma nowotworu ale depresję ma cały czas i nie da sobie o tym powiedzieć niestety.
Moja starsza siostra, z którą mieszkam zaczęła notorycznie pić. Awantury po nocach, bo ona nie pracuje.
Śpię po 2 godz dziennie, jestem na skraju wykończenia psychicznego. Właśnie jestem w trakcie poszukiwania jakiegoś
taniego lokum, bo muszę się ewakuować nim całkiem zwariuję. Esiek oczywiście idzie ze mną. Gorsza sprawa z sunią.
Ona potrzebuje opieki 24/h. Faktem jest, że to już wrak psiny. W sierpniu skończyła 17 lat. Nie śpi po nocach, skuczy,
kręci się w kółko. Ma jakieś uszkodzenie mózgu po tym mikrowylewie. Nie wiemy co robić... to jest dla niej wegetacja,
a trudno mówić o komforcie jej życia. Ja jestem daleka od podejmowania ostatecznej decyzji, bo raz musieliśmy taką
podjąć 17 lat temu, ale mój pies dusił się żywcem, bo woda zalewała mu płuca. To trochę inna sytuacja. Skróciliśmy tylko
jego agonię. Nie mam żadnego pomysłu jak to ugryźć. Żal mi tej psiny niesamowicie, kocham ją całym sercem, ale to
nie jest już życie dla niej, to takie trwanie z dnia na dzień. Esiek to inna para kaloszy. Jemu życia nie brakuje mimo, że
idzie mu 19 rok. Bądźcie z nami myślami zawsze... dziękujemy...
