Piotruś jest już po endoskopii i zdjęciach rtg. Nie wiem jeszcze wszystkiego, bo rtg poszły na konsultacje do radiologa. Coś się wetce nie podobało w płucach. Czekam teraz, aż się wszystko wyjaśni.
Soser pojechał do okulisty, bo mu jedno oko zaczęło się zapadać. Okazało się, że to skutek uderzenia. Któreś stuknięcie pustą makówką spowodowało uraz i organizm tak zareagował na ból. Ponieważ ma cukrzycę, odpada podawanie leków sterydowych, więc będziemy kapać kroplami niesterydowymi co najmniej przez miesiąc. Zrobił mu się też ropień na brzegu powieki, coś takiego jak jęczmień u ludzi. To się u psów przeradza w brodawki. Wetka wycisnęła. Soser był bardzo dzielny prawie przez całą wizytę, ale pod koniec dostał już takiej głupawki, takiej szczekaczki, że przestałam słyszeć własne myśli.
Uznałam, że próba zejścia po schodach z mostu Grota na Żeraniu z szalonym kundlem w jednej ręce i Piotrusiem w drugiej może się skończyć tragicznie, pojechaliśmy sobie aż do Marymontu. Uciekło nam 510, więc dalej podróżowaliśmy metrem i na koniec tramwajem. A co!

Szłam przed południem z kundlem na spacer. Staruszek ledwo łapiący oddech ciągnął torbę na kółkach z ulotkami...
