Ach...zapomniałam napisać o przygodzie Talki

Poszłam sobie kilka dni temu do toalety. Malcy oczywiście za mną.
Stanęłam przodem do wc, podniosłam deskę. Odwróciłam się, nawet nie zdążyłam dotknąć paska od spodni, jak Tally wyskoczyła w górę i wylądowała centralnie w środku. Nawet nie musnęła łapkami brzegów deski. Dostałam ataku śmiechu, wyciągnęłam ją ciesząc się, że zrobiła to "przed" a nie "po"

Niby powinna się nauczyć.. cóż...
Wczoraj.. poszłam się wysikać. Durna pałka wykorzystała te dwie sekundy od mojego wstania z kibelka do momentu odwrócenia się celem opuszczenia klapy.
Dobrze, że po kąpieli Misia zostało jeszcze troszkę szamponu dr Seidla... Talitha została gruntowanie namoczona i wyprana. Żeby było ciekawie - prawie się nie broniła. Jak ją podniosłam - jedna ręka pod doopkę, druga pod przednie łapki - siedziała grzecznie i pozwalała się obracać pod kranem ile wlezie. I w ogóle ta kąpiel zmieniła jej coś w psychice, bo od tej pory aż do wieczora non stop siedziała mi na kolanach. A wcześniej była raczej niezależna.