SecretFire pisze:Ja nawet pazurkow nie umiem obcinac, bo sie tak wywijaja, ze nic nie idzie. A ja jestem tak potem podrapana, ze ich zostawiam w spokoju. Ale kocham bez granic.![]()
Jakim sposobem, oprocz owijanie w recznik, moge to robic? No i dochodzi jeszcze, ze Lilly zlapac nie idzie...
Mieczysław też się za pierwszym razem wywijał tak że na raz mu mogłam obciąć jednego pazura, o ile w ogóle mi się udało. Teraz siedzi grzecznie i czeka aż skończę. Na każdego kota coś innego działa - Mietek się uspokaja (nawet przy zastrzykach czy pobieraniu krwi) jak się do niego mówi, pewnie dlatego że sam jest kocim gadułą. Więc go zagadywałam i miałam szansę obciąć choć jednego pazurka zanim mi zwiał. Potem go łapałam i obcinałam następnego. Jak już obcięłam to dostawał nagrodę - kocie cuksy albo kabanoski. Tylko, że np. nie może być przy tym mojego chłopa bo on zaczyna kotka żałować, głaskać i mówić takim tonem jakby kotecek był umierający - a to przecież tylko obcinanie pazurków. I wtedy kotki dostają szału i jeszcze bardziej wariują. Nawet wetka raz nakrzyczała na mojego chłopa że się żali nad kotkiem i kot się wtedy jeszcze bardziej denerwuje bo on tylko przedłuża czas np. pobierania krwi, zamiast raz dwa załatwić sprawę - im szybciej tym mniej kocich nerwów. Koty czują tak jak psy i od tonu głosu wiele zależy. Jak się mówi do kota pewnym tonem to kot czuje się bezpiecznie, bo czuje oparcie w swoim Dużym. A jak Duży zaczyna kotka żałować i mówić takim tonem jak do dziecka które sobie zdarło kolano, to kot/pies się będzie bał bo wyczuje po tonie głosu człowieka że i jego Pan się boi. Ja tego nie wiedziałam i w sumie robiłam to "instynktownie" ale potwierdziła to Pani Behawiorystka - bardzo znana kobitka która tresuje agresywne rasy psów.