Ło matko!! Zdrowiej nam ciotko jak najszybciej, bo ktoś nas musi bronić. Nasza Duża powiedziała, że na obu wywali, buuuu...
Od wczoraj tak dajemy jej popalić, że naprawdę chodzi wściekła. Wieczorem, a raczej nocą, urządzaliśmy zawody w wieloboju po łóżku i podłodze, łącznie ze skakaniem z parapetu na ziemię (to Felicjan) i wspinaniem się półkach i rozwalaniem płyt (to ja, Drabik).
A dzisiaj rano to już był czysty horror: najpierw taśmowe odwiedzanie kuwet (a Duża właśnie robiła sobie śniadanie), potem Felicjan wywalił obie kuwety na przedpokój (a żwirek mamy drobny, drewniany

), więc Duża musiała przerwać szykowanie i posprzątać - Feluś oczywiście próbował jej pomagać, w końcu Duży zamknął go w areszcie sypialnianym. W czasie, gdy ona sprzątała, ja pobiegłem do kuchni i zwędziłęm z talerza szyneczkę i wywaliłem pomidory na podłogę (po prostu uciekając poślizgnąłem się na sałatce - każdemu może się zdarzyć, nie?)
Teraz Duża z nami nie gada. Poradźcie, co mamy zrobić, żeby nas nie wywalała? RATUNKU!!!