Nie mogę powiedzieć, że było to łatwych 5 lat… Ale nigdy, nawet przez chwilę nie miałam momentów zwątpienia. Czasami byłam bardzo zmęczona, czasami załamana bezradnością i problemami prawie nie do pokonania, ale nigdy nie pomyślałam, żeby się poddać.
A Biri rozpieszczona do granic możliwości wykorzystuje całą moją miłość i jednocześnie słabość jaką do niej mam… Patrząc na nią każdego dnia, widzę, że jest szczęśliwa i że ma dobre życie . Nie sądzę, żeby cierpiała z powodu swojej choroby i leczenia. Bawi się czasami jak mały kociak, uprawia zapasy z Grzdylkiem, opala się na słońcu, biega i skacze po meblach. Cudownie mruczy i codziennie zasypia wtulona we mnie.
Pięć lat to bardzo długo, ale dzisiaj życzymy sobie kolejnych co najmniej tylu… Nie może być przecież inaczej…






A tak Biri spędza sobie czas...
http://www.youtube.com/watch?v=5D6zOx4wFTo
http://www.youtube.com/watch?v=aXnPMayNicw
http://www.youtube.com/watch?v=Yuc9rT8LKdg