Ponieważ Kasia podniosła nasz wątek, czujemy się wywołani do tablicy
Ze zdjęciami faktycznie tak jest, że aparat zawsze leży na wierzchu i jak koty coś wyprawiają to pstrykam. Czasem robię to też "ot tak" - jak śpią, jak się myją, kładę się obok i próbuję coś fajnego złapać. Ale z reguły wtedy przestają robić to co robiły i ze spojrzeniem "ten znowu coś kombinuje" odchodzą w bardziej ustronne miejsce
Niestety dla chłopaków nastał nieciekawy czas - DIETA

Karmione są trzy razy dziennie, ale w dawkach uważanych przez nich za "głodowe". Wcześniej dostawali właściwie ile chcieli - wsypywałem trzy, cztery razy dziennie po jakieś 40g i co drugi wieczór coś mokrego (puszka albo surowizna). Teraz mają trzy razy dziennie po jakieś 20-30g i wystarczy, że wstanę (niekoniecznie z zamiarem pójścia do kuchni), a koty zrywają się i z okrzykiem na ustach (?) galopują do kuchni
Małą poprawę już widać - Fusowi trochę wessało grube brzucho, niestety pozostaje zwis skórny na brzuchu, ale ten się przydaje - ogrzewa tylne nózki, zakrywając je kiedy Rudzielec siada
Dieta ma też inną zaletę - kiedy koty są głodne, chyba włącza im się tryb polowania, bo dużo częściej biegają, szaleją i się nawzajem mordują. Tym samym spalają więcej energii i coraz rzadziej zdarza im się wstawać w nocy.
O Dymuchowej łapce już właściwie zapomnieliśmy - na poduszce jest tylko mała biała kreseczka, która się powoli złuszcza. Nie chrapie też, ani nie smarka. Czasem łzawi mu oczko, ale to nic strasznego.
Nie wiem co Czarnego dzisiaj napadło, ale wstał o piątej (ja wstaję godzinę później), zaczął po nas łazić, furkotać, udeptywać i masować chociaż nikt go nawet nie dotknął. Fakt, że Dym często sam przychodzi żeby go pogłaskać, ale mruczy bardzo rzadko - a dzisiaj mnie znowu zaskoczył, furczał głośno i udeptywał moje plecy i głowę przez jakieś 15 minut. Szkoda, że tak wcześnie, ale fajnie, że w ogóle

Po piętnastu minutach Fus stwierdził, że też dołączy, ale tylko usiadł miedzy nami i wprowadził łóżko w wibracje.
Nieświadomie też sprawiłem kotuchom prezent - kupiłem taką balkonową suszarkę do bielizny (parę rurek i drutów) i kiedy jest rozstawiona, nie ma dla nich lepszego miejsca do przesiadywania. Siedzą, albo leżą pod nią, w zwisającym gąszczu ubraniowym. Pod nią się bawią i ganiają. Jak nie ma już rzeczy też jest fajna, bo można pacać klamerki, a one tak fajnie jeżdżą po drutach i hałasują
A ja durny tyle się napracowałem, żeby zrobić bestiom przyjemność fajną budką - tak na marginesie: żaden w niej nie siedział od momentu jej ukończenia.
Starczy bazgrolenia - limit miesięczny wyczerpałem tym esejem
