
Przegrałem dzisiaj bitwę o "mieszkanko" ze szczurem Andrew'em
tak tak - nie bujam...
A było to tak:
Duża sobie dzisiaj poszła. Powiedziała, że musi iśc do apteki zrobić jakąś refundację. Nie wiem co to, ale zostałem sam ze zwierzyńcem i pańciem...
Nie powiem nikomu, jak wlazłem do szczurzej klatki. Nie zdradzę, kto otworzył drzwiczki

, ale w pewnym momencie pancio zaczął mnie szukać, hehehe... No i mnie znalazł:
Wlazłem do klateczki i ułożyłem się do snu. Szczur Andrew uciekł na dach klatki szczura Żuczka. Zestresował go bardzo hehe, bo Żuczek boi się Andrew'a

Za to Gryzelda została w klatce. Zupełnie się mną nie przejmowała. Jej jest wszystko jedno, kto z nią mieszka
Więc tak sobie czasem do niej zaglądałem:
W końcu wróciła Duża. Chciała zrobić z nami porządek. Zdjęła Andrew'a z góry i wsadziła do klatki. W końcu to jego domek. A ja byłem ciekawy i wsadziłem pychola między szczury no i... Szczur mnie ugryzł!!! Rzucił się na mnie! Uciekłem szybko. Duża myślała, że dziabnął mnie w nochala, ale nie, mam 2 małe dziurki w uchu...

Mogę nosić kolczyki
Chyba już więcej nie pójdę do szczurów...
Teraz śpię na kanapie między panciem a pancią
