Trójeczka się dziś pobiła
Na szczęście szybko przestali, ale strachu mi napędzili. (napisałam o tym w wątku Tiki o trudnym dokoceniu)
A w ogóle to żrą jak odkurzacze
muszę stać nad nimi i pilnować, by sobie nie wyjadali z misek, oczywiście króluje w tym nasza chora panienka, ale i Pędzel coraz śmielej sobie poczyna
Tylko sierota Franio ( a może on dżentelmen taki ? ) usuwa się, i potem płacze i się żali, że brzusio pusty.
Nauczyli się już parę dni temu witać mnie grupowo przy drzwiach gdy wracam, słodkie trzy kolorowe mordki witająmnie w przedpokoju i od razu, jakżeby inaczej, biegną do misek pokazać mi, co w życiu najważniejsze
Nauczyli się też (to na pewno od Franka) w momencie gdy zakładam buty stać pod drzwiami i czekać, aż ich wypuszczę na korytarz
Taki mini spacer na naszym odgrodzonym kawałku korytarza ( 3 mieszkania, za szklanymi drzwiami) podczas gdy ja kończę ubieranie. Potem tylko zbieram koty po korytarzu, spiesząc się do pracy, bo przecież dobrowolnie to tałatajstwo nie wróci

I rąk mi nie starcza. Dwa wniosę, trzecia wychodzi, pójdę po Tośkę, Franio się wymknie i tak czasem parę razy.
Cóż, takie uroki życia z kochaną trójeczką

Za nic bym żadnego z tych futerek nie oddała !