O poziom mojej adrenaliny dbają nie tylko moje koty, moja rodzona matka też
Wczoraj wieczorem, po zrobienu ślicznych zdjęć Ignasia, no może nie ślicznych, ale zawsze zdjęć. Już się rozsiadłam, już zamierzałam wyjąć kartę z aparatu... telefon. Mama, ach, myślę sobie, odmeldowuje się po powrocie z brydża. A gdzie tam

W słuchawce ryk - zejdźcie na dół! Facet mnie walnął na skrzyżowaniu (tym pod naszymi oknami) i zadzwoń na policję! Mama w zdenerwowaniu zapomniała numeru telefonu, a facet do telefonu na policję się nie kwapił. Poinformowałam, że ma dzwonić pod 112, lecimy na dół. Mam stoi przy samochodzie, samochód ma skasowany lewy bok, na środku skrzyżowania stoi sprawca, młody szczyl

Miszcz kierownicy. Mama jechała prosto na zielonym. On też miał zielone, chciał skręcić w lewo i wszystkich przechytrzyć. Przechytrzył tramwaj, ale nie przyszło mu do głowy, że oboj tramwaju jadą samochody

Zawodowy kierowca, nie chce mi się dywagować skąd ma prawo jazdy, a raczej za ile.
Policja przyjechała szybko, miły pan policjant rozpoznał mnie po roku (no bo przecież rok temu inny gówniarz zepchnął mamę z pasa ruchu tak, że wbiła się w barierki), mówi - oooo mama nie ma szczęścia do młodych mężczyzn
Tym razem mama sama poprosiła o karetkę, obiła ją wystrzelona boczna poduszka. Mama do karetki, ciśnienie 199/100, ekg prawie w normie. Do szpitala na dalsze badania - nie protestowała o dziwo. Zbadali jeszcze dokładniej, zrobili RTG w 3 pozycjach, dali kroplówkę, szczęśliwie skończyło się na stłuczeniu klatki piersiowej. Gdyby nie poduszka, to w zapiętych pasach efekt byłby paskudny.
Tak upłynął nam miły sobotni wieczór

Efekty

Z panem policjantem życzyliśmy sobie "do nie zobaczenia" chyba, że na wódce.
Należy dodać, że wspaniale zachowała się pani motorniczy (motornicza?). Zatrzymała tramwaj raz, po zdarzeniu i dała mamie nr swojej komórki mówiąc, że chce być świadkiem. Wracając zatrzymała tramwaj ponownie widząc policję i zgłosiła chęć złożenia zeznań. Też wkurzona bo sprawca wymusił na niej pierwszeństwo.
Teraz lekki oddech, bo za chwilę zaczniemy walczyć z PZU. Wczoraj nie byłam się w stanie dodzwonić na infolinię - wisiałam jakieś 40 minut "na telefonie". Ajentka PZu mówi mi - to niemozliwe. Owszem możliwe, mam przecież zapis w telefonie
