Hej heeej!

Wróciłam dopiero tak naprawdę na dobre, po całym dniu. Wpadłam dziś na nowe mieszkanko mojej psiapsióły z pracy i.... nie zgadniecie! Jej współlokatorka ma KOTA

A właściwie kotkę - Karinkę

Kicia jest przecudowna, miziasta, szuka kontaktu, od razu kiedy przyszłam przydreptała nieśmiało, ale dała się pogłaskać, ocierała się główką o moją rękę, barankowała, domagała się głasków i była po prostu kochana. Ko-cha-na!







I zaraz po tej przemiłej sesji zrobiło mi się przykro

byłam tam i kicia jest miziasta, nakolankowa, czytam też u Was, że Wasze koty też w mniejszym lub większym stopniu takie właśnie są, a Tosia? No właśnie

Nigdy w życiu nie wskoczyła mi na kolana, nigdy nie spała wtulona we mnie (poza pierwszą nocą w moim domu), nie zasnęła mi na kolankach, stroni generalnie od kontaktu fizycznego, a przynajmniej nie jest tak spragniona tego kontaktu jak inne koty. No i smutno mi jak zobaczyłam, w jaki sposób zachowują się inne koty - nawet w stosunku do obcych ludzi, bo przecież byłam tam pierwszy raz

Robię, wszystko, dbam, kocham, niczego jej nie brakuje... no a mimo to jest jak jest. Przykro mi chociaż oczywiście ją kocham, najmocniej na świecie. Ale nie wiem czy ja coś robię źle, czy za bardzo ją rozpieściła i ma mnie w nosku czy o co może chodzić

Chciałabym doczekać kiedyś momentu kiedy sama wskoczy mi na kolana. Chociaż tyle
