Gosia to faktycznie dziwne, w książce którą polecam piszę, że u nas jest zakazane prawem wycinanie pazurów i dobrze bo to jest jak obcięcie psu ogona - dla mnie to zabieranie kotom i psom sensu życia. Dla kota sensem jest drapanie a dla psa merdanie ogonem.
Co do żwirku, rozmawiałam o tym w ciągu miesiąca z dwoma wetami, wróć z trzema. Przed śmiercią Maciek zaczął jeść żwirek z kuwety - też używam zbrylającego. Zaczęłam czytać w necie i naczytałam się koszmarnych rzeczy - że kotom zaczopuje się układ pokarmowy, że dostaną skrętu jelit, że nie wiadomo co, skonają w męczarniach. Pobiegłam tego samego dnia do weta. I lekarz mi tego nie potwierdził. Powiedziała, że zbrylający żwirek jest dobry. I zbadała Maciusia i nie miał nic w jelitach. Dowiedziałam się, że kot wychodzący zjada ziemie żeby pozbyć się kłaczków, a kot domowy zjada żwirek czasem. Ale też może zjadać, bo mu czegoś brakuje. 2 tyg później właśnie Maciek poczuł się źle, znowu miał badanie. Potem usg i rtg. Drugi doktor niezależny pytał czy Maciek coś jadł czy zjada żwirek, bo w jego żołądku jest jakaś niestrawiona treść. Jego też zapytałam czy żwirek zbrylający jest zły - też powiedział że dobry i nie widział problemu z tym. Tego samego dnia jechałam do mojej pani wet z wynikami i Maciek był już umierający. Tego dnia zmarł na stole operacyjnym. Dostał narkozę przed operacją i zwymiotował. Potem zasnął i już się nie obudził. Pytałam wet czym zwymiotował - czy żwirkiem? Ona powiedziała, że żwirku nie było, że to była normalna treść z żołądka nieprzetrawionego jedzenia. W między czasie pytałam trzecią niezależną wet, na nawet dwóch, bo małżeństwo weterynarzy i mówiłam, że Maciek ostatnio je żwirek. Też dostałam odpowiedź, że może mu czegoś brakuje i należy zrobić badania. Więc, 4 weterynarzy niezależnych nie potwierdziło bzdur wypisywanych w necie. I jak spojrzymy na inne też takie sprawy - o tabletki, czy jakieś zdrowotne dla ludzi to takie horrory ludzie wypisują, że włos się jeży na głowie. Teraz nie pamiętam, ale przestałam czytać net. Tak samo o jedzeniu. Jedyne porady jakie respektuje to te, które pochodzą od weterynarzy, jeżeli dotyczą one ważnych dla życia spraw kocich.
Co do karmy - karma dobra zapewnia kotu dietę idealnie zrównoważoną i niczego mu nie będzie brakowało - to też pisze w książce którą polecałam. Że sucha karma jest pod tym kątem wystarczająca. Ale też dobrze podawać karmę mokrą oraz smakołyki. Po prostu jest świetna ta książka! Ja np podaje royal, ale czasem kupie też inne chrupki np Purinę, którą moje koty bardzo lubiły, żeby miały urozmaicenie. Żaden z moich kotów nie reagował sensacjami na karmę i nigdy nie wprowadzałam karmy w specjalny sposób. Moje koty najwyżej nie tknęły, albo jadły i lubiły. Całą dietę mam skonsultowaną z tymi kilkoma wetami, wszyscy mówią to samo i to samo pisze w tej książce. Jedynie czego u mnie nie ma to mięsa - pojawiało się bardzo, bardzo sporadycznie, ale jako wegetarianka nie mam mięsa a kupowanie w mięsnym mnie trochę przeraża. Jednak coś postanowiłam im kupić od czasu do czasu. Rybę kupuję. I moja wet mówiła, że nie muszę podawać specjalnie mięsa, bo przecież karma i mokre jest mięsna. Do tego dostają to co wiem, że lubią np śmietankę czy jakieś inne smakowitości. Tak samo o rybie dawno temu naczytałam się koszmarów, że koty dostaną nie wiem już czego w nerkach i też umrą - 5 lekarzy wetów orzekło, że to bzdury. Natomiast z tej książki mojej dowiedziałam się, że oprócz tuńczyka w puszcze mogę też dawać makrele i sardynki. Zawsze się bałam ze względu na ości a sama nie wiem czy twarde czy miękkie, bo nie jem ryb. Jedynie w książce pisze, że ryby są tłuste to z tego tytułu trzeba pilnować, by koty się nie roztyły. Czasem moje koty chcą ziemniaka ugotowanego, Kituś zawsze w nocy kradła z garnka i biegła przez przedpokój, gdzie potem jej wypadał z pyszczka i ktoś w nocy go rozdeptywał na dywanie. Albo gryza tosta albo nawet sałatki jarzynowej czy ciasta drożdżowego, Maciuś lubił dostać po gryzie z obiadu albo wylizać talerz - on był taki słodki

Pod koniec życia już siedział ze mną przy stole i czekał na kąski, cieszyło mnie to bardzo, bo był uroczy przy tym. Ale Pani wet powiedziała, że nie mogą jeść mięsa przetworzonego, czyli np szynek bo są tam konserwanty paskudne, które szkodzą ludziom a kotom tym bardziej. Aha tak samo kwestia zboża. Rozmawiałam z wetem ostatnio i w tej książce pisze, że zbilansowana dieta zawiera zboża, więc to kolejny mit. ALE, niektóre koty są alergikami, a zboże jest silnym alergenem i wówczas nie może on jeść takiej karmy. Ale wszystkie inne mogą. Także każda z tych informacji jest potwierdzona przez kilku wetów i też to samo pisze w tej książce - dlatego będę się tego trzymać i nie słuchać bzdur. Ale też chcę od czasu do czasu podać kotom mięso, wg zaleceń w książce i tak np. surowej wieprzowiny absolutnie nie wolno podawać, bo grozi chorobą Aujeszkiego, coś pani doktor mówiła o wołowinie, ale nie pamiętam czy surowa, przemrożona (chyba zawsze mięso przemrożone) czy sparzona czy gotowana. ech, nie znam się kompletnie na mięsie. Jak trafił do nas Maciuś to tak mu chciałam dogodzić, że kupiłam piersi kurczaka i gotowałam je 1,5 h, żeby zmiękły i jak to wet usłyszała to złapała się za głowę, że tak długo piersi z kurczaka się nie gotuje

ehh, ja już nie wiem, nie pamiętam, jestem wegetarianką od 13 lat.
Nie jestem ekspertem, wiem że i na tym forum nieraz pisze co innego, jednak tak jak mówię, mam kontakt do kilku wetów i oni wszyscy mówią to samo i to samo pisze w tej książce. Więc dla mnie to jest wiążące. Co do karmy moja wet mówiła, że są koty które jedzą wyłącznie whiskasa i uparciuchy nie chcą jeść nic innego i żyją dobrze. Dlaczego? Dlatego że cała ich dieta jest w sumie zrównoważona i dostarcza organizmowi to co trzeba, bo też przecież nie samego whiskasa jedzą, ale też i inne mokre.