To tak jeszcze
W moim przypadku rozmowy z ludźmi były zasadniczą kwestią pozwoliły mi na określenie przybliżonego obszaru przebywania kota i tak jak pisała BeciaQ w przypadku mojego kota teren ten również obejmował obszar o promieniu trochę powyżej kilometra, Też miałam mapke. Miasteczko liczy 2000 mieszkańców, teren w luźnej zabudowie, dalej pola, lasy, dzike zwierzęta, lisy, sama wypłoszyłam trzy przeczesując chaszcze, nie liczę już saren i dzika.
Na drugi dzień po zaginięciu, ogłoszenia wisiały w promieniu 10 kilometrów, na wszelki wypadek(w koszulkach segregatorowych przed wilgocia, kosztują grosze a znacznie wydłuzają czas życia ogłoszenia), oklejone były: słupy, drzewa przy drogach dojadowych, krzyżówki, przystanki PKS, gminne sklepy, jeżeli udało sie dotrzec do sołtysa, to tam też, zorganizowałam do tego celu chętnych i mniej chętnych zmotoryzowanych znajomych. Napotkanym przyjezdnym dawałam wiecej ulotek prosząc o rozdanie znajomym, położenie w ich pobliskim sklepie.
Na moją prośbę ksiądz ogłaszał z ambony, ogłaszał też właściciel jedynego w okolicy za to olbrzymiego zakładu sadowniczego, notatka w lokalnej prasie, prośba do Panów Policjantów, Pani Listonosz dokładała ulotki do listów, ogłoszenia w ilościach hurtowych drukowały mi Panie z Domu Kultury.
Moim założeniem było, żeby informacja dotarła do każdego mieszkańca i żeby wyprzedziła ewentualne pojawienie sie kota. Czy możliwe, jak najbardziej, myślę. Z jedną czwartą mieszkańców na pewno rozmawiałam osobiscie, powtarzałam jak mantrę jeden tekst co robić jak sie kota zobaczy : nie łapać, starać sie zwabić na jedzenie, zamknąć i zadzwonić. Miało to na celu po pierwsze zebranie informacji gdzie jest, czy żyje i po drugie zapewnienie mu na tyle, na ile mogłam bezpieczeństwa, wiadomo jak czasem na wsi traktuje się zwierzęta, zwłaszcza obce, informacja miała nieść przesłanie :Bardzo Ważny Kot. Miałam nadzieję, że zanim ktoś przywali mu łopatą, to się zastanowi, czy warto tracić tysiaka. Łaziłam z kieszeniami pełnymi batonów dzieciaki dzielnie mi pomagały. Zdarzało sie, że ludzie specjalnie przyjeżdzali z okolicy szukać (nagroda). Sprawdzałam każde zgłoszenie, nawet odległe o kilka kilometrów, łaziłam po chaszczach i polach kukurydzy. Drugim nurtem było wykładanie jedzenia w miejscu najbardziej prawdopodobnym, klatka- łapka już do mnie jechała.
Wiem, że to kontrowersyjne, ale w miom przypadku "czary-mary" okazały sie dość skuteczne, naprowadziły mnie na właściwy trop, ale wiem, że z tym to ostrożnie, bo bywa różnie, plus moja własna intuicja, plus prosby do wszystkich znajomych o takie wsparcie, jakie kto może, duchowe, czy fizyczne. Cokolwiek co może zwiększyc szanse, czy to jest natury realnej, czy irracjonalnej. Warto prosic o pomoc, wciągać w działanie innych, wyznaczyć im konkretne działania, tak, żeby pomagający czuł, że to jest przemyślane i jego pomoc ma sens.
Czy gdyby ktoś mi powiedział, że Maluda nie żyje, przestałabym szukać, z pewnością nie, ja Tomasz -uwierze jak zobaczę. Ale na pewno było mi dużo łatwiej z powodu dobrych wieści od "Mądrej Baby".
Wydaje mi się, że można korzystać z różnych metod, ale pomocniczo, przede wszystkim informacja i szukanie. Kot sam na wołanie nie wyjdzie, trzeba go znaleźć.
Czy ktoś wierzył, że mój się znajdzie, nie sadzę, chyba tylko na odległość moja matka. Reszta patrzyła, ale w odruchu samoobrony raczej nie komentowała. Głupie telefony tez zaliczyłam, ale sama byłam zdziwona, ze tak mało.
Nie było dobre to, że w tym wszystkim trochę straciłam rozsądek i umiar, nocami za cieniem kota przełaziłam płoty wchodziłam na tyły gospodarstw, dwa razy ledwo uniknęłam pogryzienia przez pilnujące psy, raz mnie myszkującą za stodołą autochton prawie przybił widłami do ściany tejże. Jak zeszła adrenalina wyladowałam na ostrym dyżurze, mimo, ze chorowita nie jestem. Tego zdecydowanie nie polecam.
Przepraszam, znowu sie rozpisałam i znowu o sobie, ale może jakieś informacje z mojego schematu szukania się przydadza, nadmienię tylko jeszcze, ze najdalszą informacje zwrotną, jaką otrzymałam ( Pani zadzwoniła z gratulacjami) była z miejscowości odległej o 19 kilometrów. ktos Jej przywiózł ulotke i potem informacje o znalezieniu.